Sherean’s POV
Na razie nie
było tak źle. Szliśmy w tłumie ludzi, a Justin za czymś się oglądał. Nie
podobało mi się to. To nie było jak prawdziwa randka. Czyli nawet nie powinnam
czuć wyrzutów sumienia co do Jake’a? Dobra, to było zabawne. I tak bym ich nie
miała. Dawno się ich pozbyłam, a teraz świat jest wspaniały. Ach…
Niemniej jednak, Justin się mną nie przejmował, a to mi się nie podobało. Trzeba było to zmienić. Niestety moje genialne pomysły się skończyły. Najwyraźniej przekroczyłam jakiś limit, więc zaczęłam się rozglądać tak jak on. Przeczesałam tłum zdesperowanych ludzi. Jedni mieli wymalowaną na twarzy chęć nawalenia się do nieprzytomności, inni chcieli się wyżyć seksualnie, ale to ta skrajna grupa. Są też ci ‘normalni’, którzy w swoich pozornie idealnych rodzinkach przyszli zwymiotować na rollercoasterze. Z reguły, zważając na chłopaków, siedziałam z tymi niewyżytymi ćpunami, którzy zrobiliby wszystko choć za jedną działkę. Jednym słowem – zawsze było zabawnie.
W pewnym momencie mój wzrok natrafił na parę znajomych twarzy. Okay…
Niemniej jednak, Justin się mną nie przejmował, a to mi się nie podobało. Trzeba było to zmienić. Niestety moje genialne pomysły się skończyły. Najwyraźniej przekroczyłam jakiś limit, więc zaczęłam się rozglądać tak jak on. Przeczesałam tłum zdesperowanych ludzi. Jedni mieli wymalowaną na twarzy chęć nawalenia się do nieprzytomności, inni chcieli się wyżyć seksualnie, ale to ta skrajna grupa. Są też ci ‘normalni’, którzy w swoich pozornie idealnych rodzinkach przyszli zwymiotować na rollercoasterze. Z reguły, zważając na chłopaków, siedziałam z tymi niewyżytymi ćpunami, którzy zrobiliby wszystko choć za jedną działkę. Jednym słowem – zawsze było zabawnie.
W pewnym momencie mój wzrok natrafił na parę znajomych twarzy. Okay…
Justin’s POV
Wiedziałem, że
raczej sobie tym nie punktuję, ale nie zwracałem na nią większej uwagi. Dobra,
to się nadrobi. Musiałem w pierwszej kolejności znaleźć klientów, żeby się
pozbyć części towaru albo chociaż The Host. Wczoraj Ryan przesłał mi ze dwie
fotki, na których jest ze 3 dilerów.
Chyba los mi sprzyjał, bo zobaczyłem ich między tłumem. Od razu tam ruszyłem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że nie przyszedłem sam. Odwróciłem się i zobaczyłem jak Sherean kłóci się z jakimś grubasem, który zagrodził jej drogę. Zaśmiałem się pod nosem i podszedłem bliżej The Host. Byłem pewien, że dziewczyna zaraz mnie znajdzie. Jest bystra.
- Widzę Justin Bieber we własnej osobie – wyczułem odrobinę drwiny w głosie wysokiego bruneta.
Szedł pierwszy jakby był wyżej w tej ich całej hierarchii.
- Moja sława mnie wyprzedza – uśmiechnąłem się zwycięsko, ale jego to nie ruszyło.
- Eddy Grandwill – wyciągnął dłoń.
Najwyraźniej chciał załatwić wszystko pokojowo. Tym lepiej dla mnie.
Ścisnąłem jego dłoń.
- Jake Somers – wskazał tego po swojej prawej. – Jack Wood – teraz tego po swojej lewej.
Pokiwałem tylko głową, a oni zrobili to samo.
Stałem z rękami w kieszeniach, a Eddy mi się tylko przyglądał.
Po chwili poczułem jak za moimi plecami staje Sherean. Chłopaki od razu na nią spojrzeli. A mi o to właśnie chodziło.
- Co ty tu robisz? – powiedzieli w tym czasie Sher i… Jake? Tak, Jake. Widziałem jak Eddy zaciska mocno szczękę. Chyba ja o czymś nie wiem…
- Znowu to samo… - powiedział cicho.
-Myślałem, że już jest lepiej – mówił Somers patrząc na dziewczynę.
Ona patrzyła na niego, a ja skakałem wzrokiem z jednego na drugie.
O co tu kurwa chodzi?!
- Nie możesz odpuścić?! – powiedziała ciut za głośno i kilka osób spojrzało w naszą stronę.
I zgadnijcie co? Się nie przejęła. Nawet mnie to nie zdziwiło.
- Ja się już nie zmienię Jake, raz to zrobiłam!
- Ale zrobiłaś to źle! – warknął na nią.
Niektóre dziewczyny skuliły by się na ten ton, ale nie ona. Ona najechała go jeszcze bardziej.
- Nie moja wina, że chcesz mnie naprawić – prychnęła.
Reszta zdawała się być znudzona tym co mówią, a ja nie miałem pojęcia o czym oni gadają.
- Kurwa Sherean. Znudziłem ci się? I teraz wszystko zacznie się od początku, bo Bieber jest twoją nową zabawką?!
- Ej! – trochę się oburzyłem. – Nie jestem niczyją cholerną zabawką! Czy ktoś mi może powiedzieć co się dzieje?
Olali mnie. Tak najzwyczajniej. Ugh…
- Od śmierci Willa jesteś taka – powiedział już ciszej, ale jakimś grobowym tonem. – Może już wystarczy.
Obserwowałem teraz blondynkę, która w skupieniu wpatruje się w chłopaka, który najwyraźniej chciał jej coś udowodnić, wmówić. Nie wiem, nie orientuję się w temacie. Ścisnęła dłonie w pięści jakby chciała walczyć, ale jej oczy się przeszkliły, a mi od razu zrobiło jej się żal.
- Pieprz się – powiedziała wreszcie. Nie… ona to wysyczała.
- Pieprzcie się wszyscy – dodała i ostatnie groźne spojrzenie posłała właśnie mnie.
Cudownie.
Patrzyłem jak odchodzi. Tym samym mogłem jeszcze przez chwilę posłuchać jak chłopaki rozmawiają. Pozornie wyłączając się i wciąż patrząc na oddalającą się kobiecą sylwetkę, wyłapałem każde słowo.
- Pięknie – powiedział Grandwill. – Po prostu musiałeś wspomnieć o Willu – dodał z wyrzutem, kierując swoje słowa w stronę Jake’a.
- Nie moja wina – wysyczał tamten.
- Owszem twoja. Wiesz jaka ona jest.
Zaintrygowała mnie ta sprawa nie powiem.
Eddy odszedł, ale poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się i zobaczyłem jak Jake próbuje wypalić mi dziurę w głowie.
Spojrzałem pytająco.
- To przez ciebie – powiedział takim tonem, jakby mi groził.
Potem nie czekając na moją odpowiedź, odszedł. Debatowałem w głowie co miał na myśli, ale w pewnej chwili przestałem się tym przejmować. Miałem robotę. Coś jednak mnie ruszyło by znaleźć dziewczynę. Szukałem jej dobre… pół godziny? Nie, więcej. Ale nie było po niej ani śladu. Jakby się rozpłynęła. Nie chwaląc się, po drodze zdążyłem pozbyć się większości białego proszku.
Chyba los mi sprzyjał, bo zobaczyłem ich między tłumem. Od razu tam ruszyłem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że nie przyszedłem sam. Odwróciłem się i zobaczyłem jak Sherean kłóci się z jakimś grubasem, który zagrodził jej drogę. Zaśmiałem się pod nosem i podszedłem bliżej The Host. Byłem pewien, że dziewczyna zaraz mnie znajdzie. Jest bystra.
- Widzę Justin Bieber we własnej osobie – wyczułem odrobinę drwiny w głosie wysokiego bruneta.
Szedł pierwszy jakby był wyżej w tej ich całej hierarchii.
- Moja sława mnie wyprzedza – uśmiechnąłem się zwycięsko, ale jego to nie ruszyło.
- Eddy Grandwill – wyciągnął dłoń.
Najwyraźniej chciał załatwić wszystko pokojowo. Tym lepiej dla mnie.
Ścisnąłem jego dłoń.
- Jake Somers – wskazał tego po swojej prawej. – Jack Wood – teraz tego po swojej lewej.
Pokiwałem tylko głową, a oni zrobili to samo.
Stałem z rękami w kieszeniach, a Eddy mi się tylko przyglądał.
Po chwili poczułem jak za moimi plecami staje Sherean. Chłopaki od razu na nią spojrzeli. A mi o to właśnie chodziło.
- Co ty tu robisz? – powiedzieli w tym czasie Sher i… Jake? Tak, Jake. Widziałem jak Eddy zaciska mocno szczękę. Chyba ja o czymś nie wiem…
- Znowu to samo… - powiedział cicho.
-Myślałem, że już jest lepiej – mówił Somers patrząc na dziewczynę.
Ona patrzyła na niego, a ja skakałem wzrokiem z jednego na drugie.
O co tu kurwa chodzi?!
- Nie możesz odpuścić?! – powiedziała ciut za głośno i kilka osób spojrzało w naszą stronę.
I zgadnijcie co? Się nie przejęła. Nawet mnie to nie zdziwiło.
- Ja się już nie zmienię Jake, raz to zrobiłam!
- Ale zrobiłaś to źle! – warknął na nią.
Niektóre dziewczyny skuliły by się na ten ton, ale nie ona. Ona najechała go jeszcze bardziej.
- Nie moja wina, że chcesz mnie naprawić – prychnęła.
Reszta zdawała się być znudzona tym co mówią, a ja nie miałem pojęcia o czym oni gadają.
- Kurwa Sherean. Znudziłem ci się? I teraz wszystko zacznie się od początku, bo Bieber jest twoją nową zabawką?!
- Ej! – trochę się oburzyłem. – Nie jestem niczyją cholerną zabawką! Czy ktoś mi może powiedzieć co się dzieje?
Olali mnie. Tak najzwyczajniej. Ugh…
- Od śmierci Willa jesteś taka – powiedział już ciszej, ale jakimś grobowym tonem. – Może już wystarczy.
Obserwowałem teraz blondynkę, która w skupieniu wpatruje się w chłopaka, który najwyraźniej chciał jej coś udowodnić, wmówić. Nie wiem, nie orientuję się w temacie. Ścisnęła dłonie w pięści jakby chciała walczyć, ale jej oczy się przeszkliły, a mi od razu zrobiło jej się żal.
- Pieprz się – powiedziała wreszcie. Nie… ona to wysyczała.
- Pieprzcie się wszyscy – dodała i ostatnie groźne spojrzenie posłała właśnie mnie.
Cudownie.
Patrzyłem jak odchodzi. Tym samym mogłem jeszcze przez chwilę posłuchać jak chłopaki rozmawiają. Pozornie wyłączając się i wciąż patrząc na oddalającą się kobiecą sylwetkę, wyłapałem każde słowo.
- Pięknie – powiedział Grandwill. – Po prostu musiałeś wspomnieć o Willu – dodał z wyrzutem, kierując swoje słowa w stronę Jake’a.
- Nie moja wina – wysyczał tamten.
- Owszem twoja. Wiesz jaka ona jest.
Zaintrygowała mnie ta sprawa nie powiem.
Eddy odszedł, ale poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się i zobaczyłem jak Jake próbuje wypalić mi dziurę w głowie.
Spojrzałem pytająco.
- To przez ciebie – powiedział takim tonem, jakby mi groził.
Potem nie czekając na moją odpowiedź, odszedł. Debatowałem w głowie co miał na myśli, ale w pewnej chwili przestałem się tym przejmować. Miałem robotę. Coś jednak mnie ruszyło by znaleźć dziewczynę. Szukałem jej dobre… pół godziny? Nie, więcej. Ale nie było po niej ani śladu. Jakby się rozpłynęła. Nie chwaląc się, po drodze zdążyłem pozbyć się większości białego proszku.
Kiedy nie miałem
przy sobie już nic z tego co miałem się pozbyć, było już ciemno. Przez cały
czas rozglądałem się za Sherean, ale bez skutku. Postanowiłem wrócić do domu.
Przekląłem się w duchu za zaparkowanie tak daleko. Chciałem już opuścić to
miejsce. Byłem zmęczony, a to był zdecydowanie dziwny dzień. Szedłem z rękami w
kieszeniach i ze spuszczoną głową dopóki ktoś przede mną nie stanął.
Sherean’s POV
Chyba jestem
wspaniała w ukrywaniu się. Nikt mnie nie znalazł przez cały wieczór. A może
wcale mnie nie szukali? W tej chwili jest mi obojętnie. Rozumiem, że Jake
naprawdę myślał, że uda mu się mnie z powrotem zmienić, ale ja wiem, że to się
nie stanie. Po prostu nie umiem wrócić do tej starej mnie, która była
niewiarygodnie słodziutka. Już nie. Jeszcze tylko czasami nachodzą mnie wyrzuty
sumienia, ale tylko czasem. Nikt mnie nie rozumie. Nie rozumie tego, że trudno
kochać kogoś, kto kiedyś w końcu cię zrani. Już raz zostałam zraniona i mój
limit się wyczerpał. Już ja się o to postaram.
Idąc tak ciemną ulicą i rozmyślając nad wszystkim, za wszelką cenę nie pozwalałam sobie na płacz.
W pewnym momencie zobaczyłam w oddali trzy sylwetki. Trzech mężczyzn. Ściągnęłam brwi ze zdziwienia. Kogoś mi przypominali. Nagle dwóch rzuciło się na trzeciego. Już po chwili leżał na ziemi.
Zaczęłam iść szybciej dopóki ktoś nie stanął na mojej drodze.
Idąc tak ciemną ulicą i rozmyślając nad wszystkim, za wszelką cenę nie pozwalałam sobie na płacz.
W pewnym momencie zobaczyłam w oddali trzy sylwetki. Trzech mężczyzn. Ściągnęłam brwi ze zdziwienia. Kogoś mi przypominali. Nagle dwóch rzuciło się na trzeciego. Już po chwili leżał na ziemi.
Zaczęłam iść szybciej dopóki ktoś nie stanął na mojej drodze.
-----------------------------------
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Mam trochę wrażenie, że piszę dla samej siebie, a jednak chciałabym mieć większe grono odbiorców, więc jeśli chcecie mi pomóc to by mi było bardzo miło ;3
Nie wiem kiedy będzie kolejny, bo muszę trochę pomyśleć nad nim, ponieważ mam dużo pomysłów i nie wiem który wybrać.
Jak na razie... do napisania xx.
Nie wiem kiedy będzie kolejny, bo muszę trochę pomyśleć nad nim, ponieważ mam dużo pomysłów i nie wiem który wybrać.
Jak na razie... do napisania xx.
opowiadanie jest świetne, przepraszam że nie komentuje ale po prostu nie umiem tego robić x
OdpowiedzUsuńKochanie,nam się czasami nie chcę. Rozdział ŚWIETNY, jak zawsze xxx
OdpowiedzUsuń@Olliiwia
Swietny, jak kazdy /@NoughtyButNice3
OdpowiedzUsuńJeeezzuuuu! Księżniczko wspaniałe , świetne , niesamowite!!!!!! Poprostu Kocham to opowiadanie i Ciebie ♥ Już sie nie moge doczekać nowego ;*** /JAS<3
OdpowiedzUsuńPowiem tylko.że.genialny jak zawsze. A teraz przemów. Moje ego. LUDZIE GDYBY NIE JA TA LASKA NIGDY BY NIC NIE NAPISAŁA I NIE OPUBLIKOWAŁA podziękowania możecie.pisać niżej. Dziękuję B.
OdpowiedzUsuńKocham opowiadania z Justinem. ♥
OdpowiedzUsuńA to opowiadanie jest wciągające. Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału ♥. Dopiero co go znalazłam a się chyba uzależniam.
A jak lubisz nadpobudliwego Justina to zapraszam do siebie na doyoulovemejustin.blogspot.com
Wzamian za komentarz mogę udostępnić twojego bloga na Fan-pagu o Justinie. :*
I tak wiem że nie wejdziesz, bo mój blog w porównaniu do twojego to gówno.
Boski rozdział . :) . ;**
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ; aslongasyouloveme12.blogspot.com
ja pierdziele jakie niesamowite i wciągające *.*
OdpowiedzUsuń