Cała historia wymyślona przez dwie niesamowite ;3
Specjalnie dla Stelli i Jas ♥
Buziaki Candice
Specjalnie dla Stelli i Jas ♥
Buziaki Candice
Środa
Nie było późno.
No bo dlaczego miałoby być. Godzina 17 to idealna pora na spacer. Asia i Ania
też były tego samego zdania. Właśnie mijały swoją dawną szkołę. Może i budziła
wiele wspomnień, ale teraz jest zupełnie inaczej. Zbyt wiele się zmieniło, by
do niej wrócić.
Ich uwagę zwrócił czarny samochód. Na pierwszy rzut oka był jedynie kolejnym BMW przejeżdżającym obok. Jednak po chwili zatrzymał się ‘niewinnie’ na przystanku. Serca obu dziewczyn pobudziły się znacznie. Kolana miękły, a nogi wydawały się być jak z ołowiu. Przeszły obok starając się nie zwracać na nich uwagi.
Szły pod rękę, przytulone do siebie.
Asia przegrała ze swoją rządzą ciekawości i kątem oka zauważyła dwóch mężczyzn siedzących z przodu i jednego wyłaniającego się z tyłu. Mieli na sobie czarne okulary i starannie je obserwowali. Ten za kierownicą coś powiedział, lecz ona nie zarejestrowała odpowiedzi. Była zbyt przerażona całą sytuacją i odwróciła wzrok. Przyśpieszyły tępo. Samochód ponownie ruszył. Powoli zbliżał się w ich stronę. Obie, jak na znak przełknęły wielką gulę w gardle. BMW minęło je powoli. Przerażenie w ich oczach powoli zmieniało się w zdumienie. Jechało niezwykle powoli jak na taki samochód. Obie wpatrywały się w lekko przyciemnianą ciemną szybę, aż w pewnym momencie dostrzegły twarz. Chłopak wpatrywał się w nie, a jego oczy były zasłonięte przez czarne okulary. Serca mało co im nie wyskoczyły.
Auto skręciło w stronę Radomia.
Poczuły ulgę, choć nadal były przerażone zaistniałą sytuacją.
Niemal biegły w stronę domu. Jedna drugą bała się opuścić, więc postanowiły iść do Ani. Mijając dom swojej nieobecnej przyjaciółki, pożałowały, że dzieli je tyle kilometrów.
Nagle usłyszały pisk opon. Od razu skierowały wzrok w stronę źródła dźwięku., którym było… czarne BMW. Stanęły jak wryte. Były oszołomione. Nie mogły się ruszyć, tylko patrzyły na zbliżający się samochód. Chciały uciekać, lecz nie mogły. Powinny ruszyć się gdziekolwiek. Gdyby tylko zachowały trzeźwy umysł, na pewno by to zrobiły, ale niestety…
Z pojazdu wyskoczyło dwóch chłopaków, one patrzyły na nich z przerażeniem. Podeszli zdecydowanym krokiem i przerzucili je sobie przez ramiona. Jak za naciśnięciem jakiegoś tajemniczego guzika, zaczęły się szarpać.
- Puść mnie! – brzmiało na przemian z krzykiem.
Ulica była pusta. Nie było nikogo kto by mógł im pomóc.
Po chwili znajdowały się w zamkniętym od wewnątrz samochodzie, na tylnych siedzeniach ze związanymi oczami. Łzy płynęły im ciurkiem. Czuły jak czarne przepaski nasiąkają słonym płynem. Już się nie szarpały, nie było sensu. Co się z nimi stanie? Zgwałcą je i porzucą w lesie? Zabiją? Dlaczego one!?
Udało im się usnąć. Jechały dość długo, ale drzemka była krótka. Anię obudziła kłótnia między chłopakami.
- Biorę się za nie – powiedział Jeden
- Ty byłeś ostatni! – zawarczał Drugi.
- No i co z tego!? Widziałeś je! – odwarknął ten pierwszy.
- Teraz nasza kolej i koniec – powiedział stanowczo Trzeci głos.
Ania siedziała przerażona. Próbowała się nie ruszać, by nie zdradzić iż jest przytomna. Nie mogła obudzić Asi, gdyż między nimi był jeden z porywaczy.
Drugi odwarknął coś niezadowolony. Rozmowa się urwała. Czyżby się zdradziła? Wiedzą, że nie śpi?
Za jakieś pół godziny wynieśli je z samochodu.
Po pokonaniu iluś tam przeszkód, nawet nie chciało im się żadnej z nich liczyć, były wykończone z nie do końca wiadomych powodów. W pewnym momencie obie zostały usadowione na miękkiej kanapie. Usłyszały dźwięk zamykanych drzwi i przytłumionych rozmów. Odczekały chwilę i powędrowały rękoma do opasek. Ściągnęły je. Siedziały chwilę oszołomione.
Pokój nie był duży. Taki przytulny. Wcale nie wyglądał na jakąś celę dla więźniów. Raczej przypominał pokój nastolatki. Czerwone ściany, ciemne panele, jasne meble, mnóstwo plakatów. Nawet znalazł się Justin Bieber.
Po przejściu pierwszego szoku, nadszedł czas na falę łez. Padły sobie w ramiona i zaczęły szlochać.
- Nie chcę… - płakała Ania.
- Co oni… - szeptała Asia.
Prowadziły przerywaną łzami rozmowę. Choć żadna nie kończyła zdania, obie wiedziały co im chodzi po głowach. Nie wyjdą z tego cało.
Tak płacząc zasnęły. Na łóżku, na podłodze, fotelu… jakie to ma znaczenie?
Ich uwagę zwrócił czarny samochód. Na pierwszy rzut oka był jedynie kolejnym BMW przejeżdżającym obok. Jednak po chwili zatrzymał się ‘niewinnie’ na przystanku. Serca obu dziewczyn pobudziły się znacznie. Kolana miękły, a nogi wydawały się być jak z ołowiu. Przeszły obok starając się nie zwracać na nich uwagi.
Szły pod rękę, przytulone do siebie.
Asia przegrała ze swoją rządzą ciekawości i kątem oka zauważyła dwóch mężczyzn siedzących z przodu i jednego wyłaniającego się z tyłu. Mieli na sobie czarne okulary i starannie je obserwowali. Ten za kierownicą coś powiedział, lecz ona nie zarejestrowała odpowiedzi. Była zbyt przerażona całą sytuacją i odwróciła wzrok. Przyśpieszyły tępo. Samochód ponownie ruszył. Powoli zbliżał się w ich stronę. Obie, jak na znak przełknęły wielką gulę w gardle. BMW minęło je powoli. Przerażenie w ich oczach powoli zmieniało się w zdumienie. Jechało niezwykle powoli jak na taki samochód. Obie wpatrywały się w lekko przyciemnianą ciemną szybę, aż w pewnym momencie dostrzegły twarz. Chłopak wpatrywał się w nie, a jego oczy były zasłonięte przez czarne okulary. Serca mało co im nie wyskoczyły.
Auto skręciło w stronę Radomia.
Poczuły ulgę, choć nadal były przerażone zaistniałą sytuacją.
Niemal biegły w stronę domu. Jedna drugą bała się opuścić, więc postanowiły iść do Ani. Mijając dom swojej nieobecnej przyjaciółki, pożałowały, że dzieli je tyle kilometrów.
Nagle usłyszały pisk opon. Od razu skierowały wzrok w stronę źródła dźwięku., którym było… czarne BMW. Stanęły jak wryte. Były oszołomione. Nie mogły się ruszyć, tylko patrzyły na zbliżający się samochód. Chciały uciekać, lecz nie mogły. Powinny ruszyć się gdziekolwiek. Gdyby tylko zachowały trzeźwy umysł, na pewno by to zrobiły, ale niestety…
Z pojazdu wyskoczyło dwóch chłopaków, one patrzyły na nich z przerażeniem. Podeszli zdecydowanym krokiem i przerzucili je sobie przez ramiona. Jak za naciśnięciem jakiegoś tajemniczego guzika, zaczęły się szarpać.
- Puść mnie! – brzmiało na przemian z krzykiem.
Ulica była pusta. Nie było nikogo kto by mógł im pomóc.
Po chwili znajdowały się w zamkniętym od wewnątrz samochodzie, na tylnych siedzeniach ze związanymi oczami. Łzy płynęły im ciurkiem. Czuły jak czarne przepaski nasiąkają słonym płynem. Już się nie szarpały, nie było sensu. Co się z nimi stanie? Zgwałcą je i porzucą w lesie? Zabiją? Dlaczego one!?
Udało im się usnąć. Jechały dość długo, ale drzemka była krótka. Anię obudziła kłótnia między chłopakami.
- Biorę się za nie – powiedział Jeden
- Ty byłeś ostatni! – zawarczał Drugi.
- No i co z tego!? Widziałeś je! – odwarknął ten pierwszy.
- Teraz nasza kolej i koniec – powiedział stanowczo Trzeci głos.
Ania siedziała przerażona. Próbowała się nie ruszać, by nie zdradzić iż jest przytomna. Nie mogła obudzić Asi, gdyż między nimi był jeden z porywaczy.
Drugi odwarknął coś niezadowolony. Rozmowa się urwała. Czyżby się zdradziła? Wiedzą, że nie śpi?
Za jakieś pół godziny wynieśli je z samochodu.
Po pokonaniu iluś tam przeszkód, nawet nie chciało im się żadnej z nich liczyć, były wykończone z nie do końca wiadomych powodów. W pewnym momencie obie zostały usadowione na miękkiej kanapie. Usłyszały dźwięk zamykanych drzwi i przytłumionych rozmów. Odczekały chwilę i powędrowały rękoma do opasek. Ściągnęły je. Siedziały chwilę oszołomione.
Pokój nie był duży. Taki przytulny. Wcale nie wyglądał na jakąś celę dla więźniów. Raczej przypominał pokój nastolatki. Czerwone ściany, ciemne panele, jasne meble, mnóstwo plakatów. Nawet znalazł się Justin Bieber.
Po przejściu pierwszego szoku, nadszedł czas na falę łez. Padły sobie w ramiona i zaczęły szlochać.
- Nie chcę… - płakała Ania.
- Co oni… - szeptała Asia.
Prowadziły przerywaną łzami rozmowę. Choć żadna nie kończyła zdania, obie wiedziały co im chodzi po głowach. Nie wyjdą z tego cało.
Tak płacząc zasnęły. Na łóżku, na podłodze, fotelu… jakie to ma znaczenie?
Czwartek
Obudził je
dopiero dźwięk skrzypienia otwieranych drzwi. Ania ścisnęła mocniej Asię za
rękę, na co ona odpowiedziała jej tym samym, czym zapewniły siebie nawzajem, że
obie są przytomne. Było słychać stuknięcie szkła. Po chwili drzwi się zamknęły
i ogarnęła je cisza.
Pierwsza wstała Asia. Odwróciła się i tępo wpatrywała w stolik. Ania zrobiła to samo.
Miały przed sobą naleśniki z jagodami i bitą śmietaną (nie żeby coś, ale to najbardziej oklepane śniadanie na świecie), ciepłą herbatę i piękną, czerwoną różę.
- Ale… - zaczęła Ania.
Asia przełknęła głośno ślinę. Po chwili w pokoju można było usłyszeć burczenie. Ania złapała się za brzuch. Spojrzały po sobie i niepewnie podeszły do śniadania. Mimo głodu, to jednak Asia wzięła pierwszy kęs. Posiłek był niezwykle dobry i już po chwili go nie było. Z momentem, w którym odłożyły sztućce, w drzwiach pojawiło się dwóch chłopaków. Na oko mogli mieć około 20 lat. Obie przełknęły ślinę. Tę czynność powtarzały jak mantrę. Głównie przez zdenerwowanie.
- Szykujcie się. Jedziemy – Ania poznała głos chłopaka numer Dwa.
Przez chwilę nie poruszyły się ani o milimetr. Porywacze okazali się być niezwykle niecierpliwi. Brutalnie chwycili je za łokcie i wyprowadzili z pokoju. Znajdowali się na korytarzu pogrążonym w półciemnościach. Nagle obydwu stanęło jak na znak.
Ćwiczyli to?
Teraz będą tak cały czas robić?
- Nie tak prędko – powiedział chłopak numer Trzy, a na jego usta wkradł się leniwy, znaczący uśmieszek. Spojrzał na kolegę. Wymienili się spojrzeniami. Widząc to, dziewczyny zrobiły to samo, z tą różnicą, że one były przerażone.
- Przebierzcie się – rzucił szybko Trójka.
Poprowadzili je do drzwi obok, popchnęli, ale nie z taką agresywnością, na jaką się spodziewały. Znajdowały się w łazience. Rzucili w nie ubraniami, które po chwili zdobiły już czystą podłogę pomieszczenia. Po chwili drzwi się zamknęły. Dziewczyny zaczęły płakać.
- Nie chcę tak skończyć – szlochała jedna do drugiej.
Po dwóch minutach usłyszały jak ktoś dobija się do drzwi.
- Szybciej! – zdecydowanie brakowało im cierpliwości.
Obydwie po kolejnych dwóch minutach były ubrane identycznie. Trochę za duże dżinsowe szorty, trzymały się jedynie dzięki paskom pożyczonym z poprzednich stroi. Białe koszulki opinały się niekomfortowo w kilku miejscach. Spojrzały się krzywo w lustro. Całe zapłakane. Wory pod oczami. Komicznie wyglądające ubrania. To się źle skończy.
- Ile można siedzieć w łazience!? – krzyknął przez drzwi numer Dwa.
Ania niepewnie otworzyła drzwi i ich oczom ukazała się dwójka chłopaków.
Wcześniej nie zwracały większej uwagi na ich wygląd. Obecnie panująca przerażająca cisza, pozwoliła im na to. Obydwoje byli do siebie podobni. Jak bracia. Brązowe, głębokie oczy. Wydatne kości policzkowe. Miedziane włosy. Jeden miał grzywkę na bok, drugi natomiast uniósł ją do góry. Na początku opierali się znudzeni o przeciwległą ścianę z rękami w kieszeniach. Chłopak numer dwa ubrany w czarne rurki, po bokach opadały szelki. Biała koszulka w serek, za którą złożone były okulary na wysokości piersi, kontrastowała z czarnym dołem. Miał również czarne, nie zawiązane trampki za kostkę. Na pierwszy rzut okaz wyglądały jak conversy, ale gdy się bliżej przyjrzeć, nigdzie nie widać żadnego znaczka. Chłopak numer trzy miał natomiast ciemnobrązowe buty, również za kostkę, musztardowe spodnie, zwisające bezwiednie na biodrach i koszulę w czarno-czerwono-granatowo-białą kratę. Jego okulary były zawieszone o kieszeń spodni.
Nie wyglądali na porywaczy. Zdecydowanie nie.
Kiedy porwane pojawiły się na korytarzu, spojrzeli w ich stronę. Leniwie wrócili do pionu i tym razem delikatnie zaprowadzili je do końca korytarza. Ponownie stanęli. Przed nimi widniały ciężkie drzwi.
Oboje wyciągnęli z powrotem czarne opaski i zawiązali je na oczach dziewczyn. Obydwie chciały zaprotestować, ale żadnej się to nie udało. Po prostu je zamurowało.
Głośne NIE! brzmiało w ich głowach, ale na zewnątrz nie wydostał się ani jeden dźwięk. Opaski ponownie nasiąkały słonymi łzami.
Słychać było otwierające się drzwi. Porywacze prowadzili je dalej i dalej. Nie można powiedzieć iż to było łatwe. Bo nie było. Co chwila się o coś potykały. O próg, o kamienie, nawet o własne nogi. W końcu obie usłyszały pomruk znudzenia i niezadowolenia. Porywacz numer Dwa uniósł Anię i przerzucił ją sobie przez ramię. Po chwili Asia również podróżowała w ten właśnie sposób.
Po niecałej minucie, znów poczuły znajomy zapach, który panował w czarnym BMW.
Tym razem jechali jedynie około 15 minut. Samochód wypełniały jedynie dźwięki radia. Nikt się nie odezwał. Chłopcy nie mieli potrzeby, a dziewczyny zbyt bardzo się bały.
10 minut po dotarciu na miejsce znajdowali się w obszernym sklepie. Dziewczyny z wypisanym na twarzach zdumieniem rozglądały się po pomieszczeniu. Zdecydowanie nie był to najtańszy z butików. Urządzony został ze smakiem, w kawowych kolorach. Po chwili do chłopaków podeszła wysoka blondynka w nienagannym mundurku, składającym się z szarej ołówkowej spódnicy, pasującej marynarki, białej bluzki i niewyobrażalnie wysokich, czarnych szpilek.
- Witam stałych klientów – uśmiechnęła się. – W czym mogę dzisiaj pomóc?
Najwyraźniej często odwalali takie akcje. Kobieta wymownie spojrzała na obie dziewczyny i z powrotem utkwiła wzrok w porywaczu numer Dwa i Trzy. Może warto nadmienić, że koleś numer Jeden postanowił pozostać przy samochodzie, ale w sumie to nie ma znaczenia.
Uśmiech dziwnej blondynki nie wróżył nic dobrego.
- Prosimy wybrać eleganckie stroje dla tej dwójki – odezwał się numer Trzy.
- Okazja? – spytała.
- Kolacja – uśmiechnął się.
Po godzinie pełnej przebierania się w masę strojów, wybranych przez blondynkę w nienagannym stroju, chłopcy zdecydowali się na dwa stroje. Co za ludzie by decydować o tym co one mają nosić!? A tak… porywacze.
Po upływie dwóch godzin, dziewczyny ponownie znajdowały się w pokoju. Kazano im się ubrać. Obie prezentowały się niezwykle dobrze zważając na okoliczności. Mogłyby grać szczęśliwe, gdyby nie przekrwione od płaczu oczy.
Ania miała na sobie piękną malinową sukienkę na ramiączka, rozchodzącą się u dołu. W talii przewiązana była równie malinowym pasem z przodu zawiązanym w kokardę. Beżowe, wysokie szpilki, zgodnie grały zarówno z sukienką jak i z kopertówką, które również wybrała sprzedawczyni. Asia natomiast miała na sobie czarną sukienkę do kolan. Góra była obcisła i pokryta koronką w tym samym kolorze. Dół opadał lekko i falował przy każdym kroku. Otrzymała złote dodatki. Matowe szpilki i kopertówkę. Obie ledwie co utrzymywały się na trzęsących się nogach. Porywacze, zarówno Jeden, Dwa i Trzy, wpatrywali się w nie.
- Dobra robota – pochwalił resztę Jeden.
- I tak ich nie dostaniesz – prychnął Trzy.
Do oczu dziewczyn ponownie wkradły się łzy, a do serca strach.
Dwa stał z ręką przy brodzie i zastanawiał się nad czymś. Po chwili wyszedł bez słowa. Wrócił po 5 minutach z niską dziewczyną ubraną na czarno. Miała brązowa włosy z jaśniejszymi pasemka, związane w wysoki kucyk.
- Zrób coś – zwrócił się do niej, po czym wszyscy trzej wyszli.
Dziewczyna spojrzała na nie z politowaniem.
- Jest mi was szkoda – powiedziała, a im poleciały łzy po policzkach.
To już koniec.
Zabrała się za makijaż i fryzury. Nie protestowały, bo co by to dało. Najpierw je uczesała, by dać im się wypłakać. Asia miała wyprostowane, wymodelowane włosy, a Ania splecione w francuskiego warkocza włosy, ułożone na lewy bok, a w niektórych miejscach ozdobione spineczkami z małymi, świecącymi brylancikami.
Po udanym pokazie fryzjerstwa wzięła się za makijaż. Po niecałych 15 minutach obydwie miały delikatną warstwę makijażu na twarzy, podkreślającą oczy i uwydatniającą usta.
- Nie skończycie dobrze – powiedziała na odchodne. – Żadna nie kończyła – dodała ze smutkiem. – Zejdźcie na dół.
Dziewczyny powstrzymywały łzy. Dotąd miały cichą nadzieję, ale ona prysła razem z jej słowami. Wydawała się być załamana tym co musiała powiedzieć.
Na dole faktycznie czekała kolacja. Podawał ją porywacz numer Jeden. Asia usiadła obok Ani, a na przeciwko nich usiedli kolejno numer Trzy i Dwa.
Panowała cisza. Najwyraźniej im to nie przeszkadzało. Co jakiś czas wymieniali się znaczącymi uśmiechami, a dziewczyny były coraz bardziej zdenerwowane. Każdy kęs sprawiał ból w gardle.
Po posiłku, nadal nic nie mówiąc zaprowadzili je do pokoju. Zamknęli drzwi i słychać było, że coś między sobą omawiają.
Dziewczyny usiadły na łóżku. Z niewiadomych powodów dostały napadu śmiechu. Tak często żartowały we trzy, kiedy ich przyjaciółka była z nimi, że zostaną porwane, ale to wcale nie jest takie zabawne. W ogóle.
Ich śmiech roznosił się eche. Po chwili do pokoju wpadł porywacz numer Dwa z groźną miną.
- To jest porwanie – wybuchnął. – Nie jakiś pieprzony cyrk!
Chwycił Anię i wyprowadził z pokoju. Asia została oniemiała. Ogarniał ją coraz większy strach. Zarówno o przyjaciółkę, jak i o samą siebie. W tym samym czasie Ania czuła się podobnie. W przerażeniu wylądowała na łóżku w pokoju obok. Zaczęła szlochać, aż jej powieki zaczęły być niezwykle ciężkie. Usłyszała jak drzwi się otwierają. Ujrzała spod przymrużonych oczu, smugę światła tańczącą po ciemnej podłodze. Udawała, że śpi. Bo co miała zrobić?
Poczuła jak materac się ugina i jak ktoś ją obejmuje. Jej przerażenie osiągnęło nowy stopień. Na szczęście ręka zatrzymała się w tym miejscu. Nie przemieszczała się. Ania słyszała równy oddech chłopaka i silny zapach jego perfum. Nie, że były złe, ale drażnił ją ten zapach. Nie mogła usnąć z wiadomych powodów. Zaczęła płakać. Starała się, by go nie obudzić. Niestety jej łzy zaczęły kapać mu na dłoń. Miał niezwykle lekki sen. Rozbudził się i uniósł delikatnie. Usiadł i przekręcił jej twarz ku sobie. To był numer Dwa.
Łzy nadal płynęły.
- Nie płacz – uśmiechnął się kojąco.
Jak mam nie płakać?!
Wrzeszczała w myślach, ale nic nie powiedziała.
Widząc, iż go nie posłuchała, nachylił się, chwytał poszczególne łzy i szybko je wycierał. Położył się na boku, kontynuując czynność.
Nie tak to sobie wyobrażała, ale nie mogła nic zmienić. Wolała to niż cokolwiek innego co miało się z nią stać.
Wtuliła się w jego klatkę piersiową i w takiej pozycji usnęła.
Kiedy Ania wylewała łzy, Asia nadal była przerażona. Skuliła się na kanapie i z kolanami przy klatce piersiowej rozważała najgorsze scenariusze. Po chwili pokój się rozświetlił. Zmrużyła oczy patrząc na źródło światła. Lampa z korytarza dawała bardzo dużo światła mimo, że była dość daleko. W drzwiach stał numer Trzy. Asia przełknęła głośno ślinę i odsunęła się w kąt jak najbardziej się dało.
- Nie bój się – powiedział delikatnie.
Zamknął drzwi i podszedł do łóżka.
Zadrżała.
- Jak mam się nie bać – powiedziała, nie przestając bacznie go obserwować.
- Nic ci nie zrobię – zapewniał ją, a ona nie chciała wierzyć.
- Akurat w to nie wierzę – prychnęła zaskoczona własną śmiałością.
Nic nie odpowiedział tylko usiadł obok niej. Oparł łokcie na kolanach, tak by bezwiednie trzymać je w powietrzu. Popatrzył w przestrzeń przed sobą. Asia nadal obserwowała każdy jego ruch. Oczy miała opuchnięta od płaczu, a powieki coraz cięższe. Głowa co chwilę opadała jej na bok. W końcu nie zdążyła zapanować nad potrzebą snu i usnęła oparta o ramię swojego porywacza.
Obudziła się z głową leżącą na miarowo unoszącej się klatce piersiowej chłopaka numer Trzy. Mimowolnie szybko się podniosła. Po chwili się opanowała. Najdelikatniej jak mogła zeszła z łóżka i cichutko wyszła z pokoju. Podążyła do drzwi, które jak myślała prowadziły do łazienki. Nie mogła zostać w pokoju. Chwyciła klamkę i nic. Zamknięte. Ktoś był w środku. Przerażona nie wiedziała co zrobić. To któryś z nich. Odwróciła się, ale usłyszała otwierający się zamek. Zamarła, zamknęła oczy i przełknęła ślinę.
- Asia! – szepnęła Ania.
Dziewczyna od razu rzuciła się w ramiona przyjaciółki.
- Nic ci nie jest? – spytała.
- Nie. Chodź – nakazała i obie weszły do łazienki.
- Nie wiem co myśleć – stwierdziła Ania. – Myślałam, że on mnie tam zgwałci – złapała się za głowę.
- A tymczasem…
- Nie zrobił nic – dokończyły obie.
Spojrzały po sobie.
- To nie ma sensu – powiedziała Asia po chwili ciszy.
Po chwili ciszy, obie usłyszały pukanie.
- Dziewczyny? Wiemy, że tam jesteście – powiedział numer Dwa delikatnie. – Przebierzcie się w swoje ciuchy i schodźcie na dół. Szybko – ostatni wyraz był stanowczy.
- Ale… - zaczęła Asia, lecz ujrzała ich rzeczy na krześle. – Och…
Przebrały się i zeszły na dół.
- Jedziemy – stwierdził numer Trzy.
- G-Gdzie? – spytała Ania.
- Do domu – powiedział tym razem Dwa.
Spojrzały na nich pytająco.
- Waszego.
Nie zostało wypowiedziane nic więcej. Chłopcy odwrócili się w stronę drzwi, dziewczyny wymieniły się zdziwionymi spojrzeniami i podążyły za nimi.
Za około 2 godziny, wszyscy znajdowali się w tak bardzo znajomym Janiszewie. Stanęli na parkingu, na którym dziewczyny ujrzały swoich braci. Kiedy tylko opuściły samochód, nadal przerażone i zdumione, oboje najechali na nich za puszczanie się na prawo i lewo. Dziewczyny nie wiedziały co mają odpowiedzieć, na tak nagły wybuch złości. Stały jak wryte, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Po chwili usłyszały jak zatrzaskują się drzwi od samochodu. Wychodzą z nich kolejno: Jeden, Dwa i Trzy.
Podchodzą z uśmiechem do ich braci i witają się jak starzy znajomi.
- Wy-wy się znacie? – wydukała Asia, tak samo zdumiona jak Ania.
Brat Asi uśmiechnął się triumfalnie. Obie spojrzały się na chłopaków, z którymi było im dzielić łóżka poprzedniej nocy.
Oczy ponownie się zaszkliły.
Nie…
Tym razem to nie był krzyk, ale pomruk pełen zawodu. Obie odwróciły się by ukryć łzy. Zaczęły biec przed siebie. Nie ważne gdzie. Ważne, że jak najdalej od nich.
- Przemek, co ty…? – słychać było krzyk numeru Dwa. – Poczekaj! – krzyknął po chwili zastanowienia.
Numer Trzy aka Przemek złapał w ramiona Asię. Ania stanęła jak wryta, sama zaskoczona. Po chwili ona też została uwięziona w silny uścisku. Otulił ją zapach znanych z poprzedniej nocy perfum. Dłonie, które łapały jej łzy, w tej chwili okręcały ją, tak by stała przodem do swojego ‘porywacza’. Straciła Asię z oczu.
- Spójrz na mnie – niemal rozkazał.
Nie zrobiła tego. Westchnął.
- To nie był mój pomysł. Twój brat…
- Domyślam się – powiedziała cicho.
- Bardzo jesteś zła?
W odpowiedzi spojrzała na niego przeszklonymi oczami.
- Dlaczego?
Zmarszczył brwi na znak, że nie rozumie.
Spojrzała w dół, na jego dłonie oplatające jej talię.
- Och – zdjął swoje ręce. – Przepraszam, naprawdę.
Ponownie na niego spojrzała.
Długo się na siebie patrzyli, nie wymieniając ani jednego słowa. Westchnął.
- Dasz mi szansę? – pytanie zbiło ją z tropu.
Spuściła wzrok.
Ponownie westchnął. Tym razem zrezygnowany.
Patrzył w bok z zaciśniętą rękę. Z zamyślenia wytrąciła go Ania chwytająca go za nadgarstki. Popatrzył na nią zdziwiony. Prowadziła jego ręce na poprzednie miejsce i już po chwili znów obejmował ją w talii.
- Jestem Ania – wpatrywała się w jego brązowe oczy.
Uśmiechnął się.
- Kuba.
- Miło mi – odpowiedziała nieśmiało, nawet nie wiedząc iż na jej policzki wkrada się niechciany róż.
- Mi również.
Wpatrywali się w siebie, nie odrywając wzroku nawet, gdy usłyszeli donośny śmiech Asi i Przemka.
Dość z numerami, dość z porwaniami, dość ze strachem, może teraz będzie inaczej.
Nauczka skończyła się inaczej niż wszyscy się spodziewali. Nikt nie powiedział, że musi się udać, ale nikt nie zabronił próbować. Głupi błąd może zniszczyć wszystko, ale każdy zasługuję na drugą szansę, tylko trzeba umieć ją dać.
Pierwsza wstała Asia. Odwróciła się i tępo wpatrywała w stolik. Ania zrobiła to samo.
Miały przed sobą naleśniki z jagodami i bitą śmietaną (nie żeby coś, ale to najbardziej oklepane śniadanie na świecie), ciepłą herbatę i piękną, czerwoną różę.
- Ale… - zaczęła Ania.
Asia przełknęła głośno ślinę. Po chwili w pokoju można było usłyszeć burczenie. Ania złapała się za brzuch. Spojrzały po sobie i niepewnie podeszły do śniadania. Mimo głodu, to jednak Asia wzięła pierwszy kęs. Posiłek był niezwykle dobry i już po chwili go nie było. Z momentem, w którym odłożyły sztućce, w drzwiach pojawiło się dwóch chłopaków. Na oko mogli mieć około 20 lat. Obie przełknęły ślinę. Tę czynność powtarzały jak mantrę. Głównie przez zdenerwowanie.
- Szykujcie się. Jedziemy – Ania poznała głos chłopaka numer Dwa.
Przez chwilę nie poruszyły się ani o milimetr. Porywacze okazali się być niezwykle niecierpliwi. Brutalnie chwycili je za łokcie i wyprowadzili z pokoju. Znajdowali się na korytarzu pogrążonym w półciemnościach. Nagle obydwu stanęło jak na znak.
Ćwiczyli to?
Teraz będą tak cały czas robić?
- Nie tak prędko – powiedział chłopak numer Trzy, a na jego usta wkradł się leniwy, znaczący uśmieszek. Spojrzał na kolegę. Wymienili się spojrzeniami. Widząc to, dziewczyny zrobiły to samo, z tą różnicą, że one były przerażone.
- Przebierzcie się – rzucił szybko Trójka.
Poprowadzili je do drzwi obok, popchnęli, ale nie z taką agresywnością, na jaką się spodziewały. Znajdowały się w łazience. Rzucili w nie ubraniami, które po chwili zdobiły już czystą podłogę pomieszczenia. Po chwili drzwi się zamknęły. Dziewczyny zaczęły płakać.
- Nie chcę tak skończyć – szlochała jedna do drugiej.
Po dwóch minutach usłyszały jak ktoś dobija się do drzwi.
- Szybciej! – zdecydowanie brakowało im cierpliwości.
Obydwie po kolejnych dwóch minutach były ubrane identycznie. Trochę za duże dżinsowe szorty, trzymały się jedynie dzięki paskom pożyczonym z poprzednich stroi. Białe koszulki opinały się niekomfortowo w kilku miejscach. Spojrzały się krzywo w lustro. Całe zapłakane. Wory pod oczami. Komicznie wyglądające ubrania. To się źle skończy.
- Ile można siedzieć w łazience!? – krzyknął przez drzwi numer Dwa.
Ania niepewnie otworzyła drzwi i ich oczom ukazała się dwójka chłopaków.
Wcześniej nie zwracały większej uwagi na ich wygląd. Obecnie panująca przerażająca cisza, pozwoliła im na to. Obydwoje byli do siebie podobni. Jak bracia. Brązowe, głębokie oczy. Wydatne kości policzkowe. Miedziane włosy. Jeden miał grzywkę na bok, drugi natomiast uniósł ją do góry. Na początku opierali się znudzeni o przeciwległą ścianę z rękami w kieszeniach. Chłopak numer dwa ubrany w czarne rurki, po bokach opadały szelki. Biała koszulka w serek, za którą złożone były okulary na wysokości piersi, kontrastowała z czarnym dołem. Miał również czarne, nie zawiązane trampki za kostkę. Na pierwszy rzut okaz wyglądały jak conversy, ale gdy się bliżej przyjrzeć, nigdzie nie widać żadnego znaczka. Chłopak numer trzy miał natomiast ciemnobrązowe buty, również za kostkę, musztardowe spodnie, zwisające bezwiednie na biodrach i koszulę w czarno-czerwono-granatowo-białą kratę. Jego okulary były zawieszone o kieszeń spodni.
Nie wyglądali na porywaczy. Zdecydowanie nie.
Kiedy porwane pojawiły się na korytarzu, spojrzeli w ich stronę. Leniwie wrócili do pionu i tym razem delikatnie zaprowadzili je do końca korytarza. Ponownie stanęli. Przed nimi widniały ciężkie drzwi.
Oboje wyciągnęli z powrotem czarne opaski i zawiązali je na oczach dziewczyn. Obydwie chciały zaprotestować, ale żadnej się to nie udało. Po prostu je zamurowało.
Głośne NIE! brzmiało w ich głowach, ale na zewnątrz nie wydostał się ani jeden dźwięk. Opaski ponownie nasiąkały słonymi łzami.
Słychać było otwierające się drzwi. Porywacze prowadzili je dalej i dalej. Nie można powiedzieć iż to było łatwe. Bo nie było. Co chwila się o coś potykały. O próg, o kamienie, nawet o własne nogi. W końcu obie usłyszały pomruk znudzenia i niezadowolenia. Porywacz numer Dwa uniósł Anię i przerzucił ją sobie przez ramię. Po chwili Asia również podróżowała w ten właśnie sposób.
Po niecałej minucie, znów poczuły znajomy zapach, który panował w czarnym BMW.
Tym razem jechali jedynie około 15 minut. Samochód wypełniały jedynie dźwięki radia. Nikt się nie odezwał. Chłopcy nie mieli potrzeby, a dziewczyny zbyt bardzo się bały.
10 minut po dotarciu na miejsce znajdowali się w obszernym sklepie. Dziewczyny z wypisanym na twarzach zdumieniem rozglądały się po pomieszczeniu. Zdecydowanie nie był to najtańszy z butików. Urządzony został ze smakiem, w kawowych kolorach. Po chwili do chłopaków podeszła wysoka blondynka w nienagannym mundurku, składającym się z szarej ołówkowej spódnicy, pasującej marynarki, białej bluzki i niewyobrażalnie wysokich, czarnych szpilek.
- Witam stałych klientów – uśmiechnęła się. – W czym mogę dzisiaj pomóc?
Najwyraźniej często odwalali takie akcje. Kobieta wymownie spojrzała na obie dziewczyny i z powrotem utkwiła wzrok w porywaczu numer Dwa i Trzy. Może warto nadmienić, że koleś numer Jeden postanowił pozostać przy samochodzie, ale w sumie to nie ma znaczenia.
Uśmiech dziwnej blondynki nie wróżył nic dobrego.
- Prosimy wybrać eleganckie stroje dla tej dwójki – odezwał się numer Trzy.
- Okazja? – spytała.
- Kolacja – uśmiechnął się.
Po godzinie pełnej przebierania się w masę strojów, wybranych przez blondynkę w nienagannym stroju, chłopcy zdecydowali się na dwa stroje. Co za ludzie by decydować o tym co one mają nosić!? A tak… porywacze.
Po upływie dwóch godzin, dziewczyny ponownie znajdowały się w pokoju. Kazano im się ubrać. Obie prezentowały się niezwykle dobrze zważając na okoliczności. Mogłyby grać szczęśliwe, gdyby nie przekrwione od płaczu oczy.
Ania miała na sobie piękną malinową sukienkę na ramiączka, rozchodzącą się u dołu. W talii przewiązana była równie malinowym pasem z przodu zawiązanym w kokardę. Beżowe, wysokie szpilki, zgodnie grały zarówno z sukienką jak i z kopertówką, które również wybrała sprzedawczyni. Asia natomiast miała na sobie czarną sukienkę do kolan. Góra była obcisła i pokryta koronką w tym samym kolorze. Dół opadał lekko i falował przy każdym kroku. Otrzymała złote dodatki. Matowe szpilki i kopertówkę. Obie ledwie co utrzymywały się na trzęsących się nogach. Porywacze, zarówno Jeden, Dwa i Trzy, wpatrywali się w nie.
- Dobra robota – pochwalił resztę Jeden.
- I tak ich nie dostaniesz – prychnął Trzy.
Do oczu dziewczyn ponownie wkradły się łzy, a do serca strach.
Dwa stał z ręką przy brodzie i zastanawiał się nad czymś. Po chwili wyszedł bez słowa. Wrócił po 5 minutach z niską dziewczyną ubraną na czarno. Miała brązowa włosy z jaśniejszymi pasemka, związane w wysoki kucyk.
- Zrób coś – zwrócił się do niej, po czym wszyscy trzej wyszli.
Dziewczyna spojrzała na nie z politowaniem.
- Jest mi was szkoda – powiedziała, a im poleciały łzy po policzkach.
To już koniec.
Zabrała się za makijaż i fryzury. Nie protestowały, bo co by to dało. Najpierw je uczesała, by dać im się wypłakać. Asia miała wyprostowane, wymodelowane włosy, a Ania splecione w francuskiego warkocza włosy, ułożone na lewy bok, a w niektórych miejscach ozdobione spineczkami z małymi, świecącymi brylancikami.
Po udanym pokazie fryzjerstwa wzięła się za makijaż. Po niecałych 15 minutach obydwie miały delikatną warstwę makijażu na twarzy, podkreślającą oczy i uwydatniającą usta.
- Nie skończycie dobrze – powiedziała na odchodne. – Żadna nie kończyła – dodała ze smutkiem. – Zejdźcie na dół.
Dziewczyny powstrzymywały łzy. Dotąd miały cichą nadzieję, ale ona prysła razem z jej słowami. Wydawała się być załamana tym co musiała powiedzieć.
Na dole faktycznie czekała kolacja. Podawał ją porywacz numer Jeden. Asia usiadła obok Ani, a na przeciwko nich usiedli kolejno numer Trzy i Dwa.
Panowała cisza. Najwyraźniej im to nie przeszkadzało. Co jakiś czas wymieniali się znaczącymi uśmiechami, a dziewczyny były coraz bardziej zdenerwowane. Każdy kęs sprawiał ból w gardle.
Po posiłku, nadal nic nie mówiąc zaprowadzili je do pokoju. Zamknęli drzwi i słychać było, że coś między sobą omawiają.
Dziewczyny usiadły na łóżku. Z niewiadomych powodów dostały napadu śmiechu. Tak często żartowały we trzy, kiedy ich przyjaciółka była z nimi, że zostaną porwane, ale to wcale nie jest takie zabawne. W ogóle.
Ich śmiech roznosił się eche. Po chwili do pokoju wpadł porywacz numer Dwa z groźną miną.
- To jest porwanie – wybuchnął. – Nie jakiś pieprzony cyrk!
Chwycił Anię i wyprowadził z pokoju. Asia została oniemiała. Ogarniał ją coraz większy strach. Zarówno o przyjaciółkę, jak i o samą siebie. W tym samym czasie Ania czuła się podobnie. W przerażeniu wylądowała na łóżku w pokoju obok. Zaczęła szlochać, aż jej powieki zaczęły być niezwykle ciężkie. Usłyszała jak drzwi się otwierają. Ujrzała spod przymrużonych oczu, smugę światła tańczącą po ciemnej podłodze. Udawała, że śpi. Bo co miała zrobić?
Poczuła jak materac się ugina i jak ktoś ją obejmuje. Jej przerażenie osiągnęło nowy stopień. Na szczęście ręka zatrzymała się w tym miejscu. Nie przemieszczała się. Ania słyszała równy oddech chłopaka i silny zapach jego perfum. Nie, że były złe, ale drażnił ją ten zapach. Nie mogła usnąć z wiadomych powodów. Zaczęła płakać. Starała się, by go nie obudzić. Niestety jej łzy zaczęły kapać mu na dłoń. Miał niezwykle lekki sen. Rozbudził się i uniósł delikatnie. Usiadł i przekręcił jej twarz ku sobie. To był numer Dwa.
Łzy nadal płynęły.
- Nie płacz – uśmiechnął się kojąco.
Jak mam nie płakać?!
Wrzeszczała w myślach, ale nic nie powiedziała.
Widząc, iż go nie posłuchała, nachylił się, chwytał poszczególne łzy i szybko je wycierał. Położył się na boku, kontynuując czynność.
Nie tak to sobie wyobrażała, ale nie mogła nic zmienić. Wolała to niż cokolwiek innego co miało się z nią stać.
Wtuliła się w jego klatkę piersiową i w takiej pozycji usnęła.
Kiedy Ania wylewała łzy, Asia nadal była przerażona. Skuliła się na kanapie i z kolanami przy klatce piersiowej rozważała najgorsze scenariusze. Po chwili pokój się rozświetlił. Zmrużyła oczy patrząc na źródło światła. Lampa z korytarza dawała bardzo dużo światła mimo, że była dość daleko. W drzwiach stał numer Trzy. Asia przełknęła głośno ślinę i odsunęła się w kąt jak najbardziej się dało.
- Nie bój się – powiedział delikatnie.
Zamknął drzwi i podszedł do łóżka.
Zadrżała.
- Jak mam się nie bać – powiedziała, nie przestając bacznie go obserwować.
- Nic ci nie zrobię – zapewniał ją, a ona nie chciała wierzyć.
- Akurat w to nie wierzę – prychnęła zaskoczona własną śmiałością.
Nic nie odpowiedział tylko usiadł obok niej. Oparł łokcie na kolanach, tak by bezwiednie trzymać je w powietrzu. Popatrzył w przestrzeń przed sobą. Asia nadal obserwowała każdy jego ruch. Oczy miała opuchnięta od płaczu, a powieki coraz cięższe. Głowa co chwilę opadała jej na bok. W końcu nie zdążyła zapanować nad potrzebą snu i usnęła oparta o ramię swojego porywacza.
Obudziła się z głową leżącą na miarowo unoszącej się klatce piersiowej chłopaka numer Trzy. Mimowolnie szybko się podniosła. Po chwili się opanowała. Najdelikatniej jak mogła zeszła z łóżka i cichutko wyszła z pokoju. Podążyła do drzwi, które jak myślała prowadziły do łazienki. Nie mogła zostać w pokoju. Chwyciła klamkę i nic. Zamknięte. Ktoś był w środku. Przerażona nie wiedziała co zrobić. To któryś z nich. Odwróciła się, ale usłyszała otwierający się zamek. Zamarła, zamknęła oczy i przełknęła ślinę.
- Asia! – szepnęła Ania.
Dziewczyna od razu rzuciła się w ramiona przyjaciółki.
- Nic ci nie jest? – spytała.
- Nie. Chodź – nakazała i obie weszły do łazienki.
- Nie wiem co myśleć – stwierdziła Ania. – Myślałam, że on mnie tam zgwałci – złapała się za głowę.
- A tymczasem…
- Nie zrobił nic – dokończyły obie.
Spojrzały po sobie.
- To nie ma sensu – powiedziała Asia po chwili ciszy.
Po chwili ciszy, obie usłyszały pukanie.
- Dziewczyny? Wiemy, że tam jesteście – powiedział numer Dwa delikatnie. – Przebierzcie się w swoje ciuchy i schodźcie na dół. Szybko – ostatni wyraz był stanowczy.
- Ale… - zaczęła Asia, lecz ujrzała ich rzeczy na krześle. – Och…
Przebrały się i zeszły na dół.
- Jedziemy – stwierdził numer Trzy.
- G-Gdzie? – spytała Ania.
- Do domu – powiedział tym razem Dwa.
Spojrzały na nich pytająco.
- Waszego.
Nie zostało wypowiedziane nic więcej. Chłopcy odwrócili się w stronę drzwi, dziewczyny wymieniły się zdziwionymi spojrzeniami i podążyły za nimi.
Za około 2 godziny, wszyscy znajdowali się w tak bardzo znajomym Janiszewie. Stanęli na parkingu, na którym dziewczyny ujrzały swoich braci. Kiedy tylko opuściły samochód, nadal przerażone i zdumione, oboje najechali na nich za puszczanie się na prawo i lewo. Dziewczyny nie wiedziały co mają odpowiedzieć, na tak nagły wybuch złości. Stały jak wryte, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Po chwili usłyszały jak zatrzaskują się drzwi od samochodu. Wychodzą z nich kolejno: Jeden, Dwa i Trzy.
Podchodzą z uśmiechem do ich braci i witają się jak starzy znajomi.
- Wy-wy się znacie? – wydukała Asia, tak samo zdumiona jak Ania.
Brat Asi uśmiechnął się triumfalnie. Obie spojrzały się na chłopaków, z którymi było im dzielić łóżka poprzedniej nocy.
Oczy ponownie się zaszkliły.
Nie…
Tym razem to nie był krzyk, ale pomruk pełen zawodu. Obie odwróciły się by ukryć łzy. Zaczęły biec przed siebie. Nie ważne gdzie. Ważne, że jak najdalej od nich.
- Przemek, co ty…? – słychać było krzyk numeru Dwa. – Poczekaj! – krzyknął po chwili zastanowienia.
Numer Trzy aka Przemek złapał w ramiona Asię. Ania stanęła jak wryta, sama zaskoczona. Po chwili ona też została uwięziona w silny uścisku. Otulił ją zapach znanych z poprzedniej nocy perfum. Dłonie, które łapały jej łzy, w tej chwili okręcały ją, tak by stała przodem do swojego ‘porywacza’. Straciła Asię z oczu.
- Spójrz na mnie – niemal rozkazał.
Nie zrobiła tego. Westchnął.
- To nie był mój pomysł. Twój brat…
- Domyślam się – powiedziała cicho.
- Bardzo jesteś zła?
W odpowiedzi spojrzała na niego przeszklonymi oczami.
- Dlaczego?
Zmarszczył brwi na znak, że nie rozumie.
Spojrzała w dół, na jego dłonie oplatające jej talię.
- Och – zdjął swoje ręce. – Przepraszam, naprawdę.
Ponownie na niego spojrzała.
Długo się na siebie patrzyli, nie wymieniając ani jednego słowa. Westchnął.
- Dasz mi szansę? – pytanie zbiło ją z tropu.
Spuściła wzrok.
Ponownie westchnął. Tym razem zrezygnowany.
Patrzył w bok z zaciśniętą rękę. Z zamyślenia wytrąciła go Ania chwytająca go za nadgarstki. Popatrzył na nią zdziwiony. Prowadziła jego ręce na poprzednie miejsce i już po chwili znów obejmował ją w talii.
- Jestem Ania – wpatrywała się w jego brązowe oczy.
Uśmiechnął się.
- Kuba.
- Miło mi – odpowiedziała nieśmiało, nawet nie wiedząc iż na jej policzki wkrada się niechciany róż.
- Mi również.
Wpatrywali się w siebie, nie odrywając wzroku nawet, gdy usłyszeli donośny śmiech Asi i Przemka.
Dość z numerami, dość z porwaniami, dość ze strachem, może teraz będzie inaczej.
Nauczka skończyła się inaczej niż wszyscy się spodziewali. Nikt nie powiedział, że musi się udać, ale nikt nie zabronił próbować. Głupi błąd może zniszczyć wszystko, ale każdy zasługuję na drugą szansę, tylko trzeba umieć ją dać.
adskghjkgfmulgh niesamowity! *.* kocham ten shot i liczę że doczekać się następnego ♥
OdpowiedzUsuń