piątek, 12 lipca 2013

Chapter 3: Roses

Justin’s POV
Po chwili usłyszałem dźwięk przychodzące wiadomości. Uśmiechnąłem się sam do siebie i odblokowałem telefon. Moim oczom ukazał się sms od Sherean.
Jaką?
Chwilę się zastanawiałem na odpowiedzią, ale już niedługo pojawiła się na ekranie.
Porwę cię jutro, okay?
Byłem zadowolony ze swojego doboru słów.
Może…
Zaśmiałem się. Wiedziałem, że się zgodzi.
To o 4 p.m. ;)
Wpatrywałem się ślepo w telefon aż nareszcie pojawiła się kolejna wiadomość.
Niby gdzie?
Znajdę cię Słońce xx.
Okay x.
Myślałem, że będzie gorzej, ale ku mojemu zaskoczeniu, niewiarygodnie łatwo poszło. Jeszcze tylko szybka wiadomość do Ryana i będę mieć jej adres.
Wystukałem kilka słów na klawiaturze i po jakiś 15 minutach miałem potrzebne informacje. Aż nie mogłem uwierzyć. Mieszkała w jednej z najbogatszych dzielnic w Los Angeles. Zadziorna dziewczyna z dobrego domu, podoba mi się.
Pomijając to. Mój plan nie miał wad. Jutro miał się odbyć festyn. Wiem - głupie, ale był bardzo popularny. Festyn = masa ludzi = klienci = kasa. A o to w tym wszystkim chodzi. Jestem trochę na przegranej pozycji, bo działam sam, a nie tak jak The Host, ale mi to nie przeszkadza, więcej dla mnie. Towar był gotowy, tylko czekał, aż się go pozbędę. Tym samym zrobię na złość przeciwnikom, to był jeden plus. Drugim jest to, że zawsze jest lepiej być widzianym z dziewczyną, a Sherean się do tego świetnie nadawała. Jeszcze nie widziałem dilerów z The Host, ale już widzę zazdrość w ich oczach. Ach…
Sherean’s POV
- Jutro nie pracuję
- Ale…
Chyba nie wiedział co powiedzieć. Przykre.
- Coś jeszcze? – spytałam unosząc brew.
- Nie.
Rozłączyłam się. Te moje uprzejme konwersacje.
W sumie cieszyłam się, że jutro Justin mnie ‘porywa’. Lepiej żebym nie miała styczności z chłopakami. Nawet na spotkanie z Leną nie mam ochoty. Mam tylko nadzieję, że Alex usadowił swój beznadziejny tyłek w samochodzie i jedzie do domu.
*następnego dnia*
Ostatnie machnięcie maskarą i byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek. Cholera. Dopiero 3. Co ja będę robić przez godzinę? Wróciłam do pokoju i spojrzałam na stos książek. Niechętnie zdałam sobie sprawę, że niedługo egzaminy końcowe i wypadałoby coś sobie powtórzyć. Taka tam psychologia, nic prostszego. Cały materiał miałam w małym palcu, a wcale nie przejmowałam się zajęciami. Czysty talent. Jedyne za co mogą mnie oblać to moje rzadkie wizyty na uczelni. Chwila… ach tak, nie mogą. Zadowolona uśmiechnęłam się sama do siebie.
W gruncie rzeczy chciałam jeszcze studiować kryminalistykę, ale cóż… To być trochę przeczyło temu co robię #ironia.
Mimo wszystko zerknęłam jeszcze do książki, przekartkowałam ją i z łatwością wyłapałam najważniejsze zagadnienia. Ziewnęłam i odruchowo spojrzałam na zegarek. 50 minut minęło niewiarygodnie szybko. Miałam nadzieję, że się nie spóźni. Ruszyłam moim nic-mi-się-nie-chce tempem i po chwili byłam w salonie.
Moją uwagę zwrócił mój telefon. Na ekranie widniał komunikat informujący o nowej wiadomości. Serce mimowolnie zaczęło mi bić szybciej. Byłam już gotowa do wyjścia, a co by było gdyby nagle odwołał? Mimo wszystko nienawidziłam czegoś takiego. A tym bardziej nienawidziłam jak się mnie wystawia. Odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość.
Chyba jednak wolałabym, gdyby Justin odwołał spotkanie…
Od Jake:
Wracam jednak dzisiaj. Będę na festynie. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy xoxo.
Przełknęłam głośno ślinę. Stary nawyk, którego nie mogę się pozbyć. Na szczęście już po chwili wszystko było w normie. Nerwy odeszły, serce biło normalnie, zero jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. Z Jake’iem spotkam się jutro albo przyjadę do chłopaków dziś wieczorem, a teraz czas na spotkanie z Justinem.
Po chwili usłyszałam dzwonek. Podeszłam do domofonu. Przez kamerkę zobaczyłam matowo czarnego Fiskera Karma. No co? Lubię takie samochody!
Czyli Justin ma kasę, klasę i nieco wysokie mniemanie o sobie. #KochamStudiowaćPsychologię
-Tak? – odezwałam się.
- Przyjechałem cię porwać – widziałam jego śnieżnobiały uśmiech.
- Obawiam się, że nie będzie tak łatwo – zaśmiałam się cicho.
- Zobaczymy.
Ach ta jego pewność siebie.
Otworzyłam mu bramę i już po chwili był przy drzwiach. Wysiadł, pozwalając mi podziwiać go w całej okazałości. Był ubrany, że tak powiem, na luzie, ale i z klasą. Czarne spodnie, niskie w kroku #PowstrzymujęSięOdKomentarza, biały T-shirt w serek, czarna skórzana kurtka i czarne buty, jak na moje oko, marki Supra.
Czułam na sobie jego spojrzenie, kiedy byłam odwrócona, by zakluczyć drzwi.
Mało co na niego nie wpadłam, gdy się odwracałam. Podtrzymał mnie, a ja utkwiłam wzrok w tuzinie czerwonych róż. #OMG  Były piękne. Spojrzałam odrobinę w górę i natknęłam się na jego zniewalające, brązowe oczy. Pewny siebie, przystojny, będzie łatwo. Zaczęło mi być trochę żal Jake’a, ale to uczucie momentalnie minęło.
Justin’s POV
Wyglądała dobrze, a nawet bardzo dobrze. Wysokie obcasy jeszcze bardziej wydłużały jej nogi. W mojej głowie pojawiło się parę myśli, którymi się z wami nie podzielę. #cenzura
Czarne, dopasowane spodnie, luźna bluzka i krótka, czarna kurtka. Jakby się ubierała specjalnie, by pasować do mnie.
Patrzyłem w jej zaskoczenie w oczach, kiedy ujrzała mnie z bukietem kwiatów. Po takim geście zawsze było z górki. Uśmiechnięta patrzyła się w moje tak samo brązowe oczy. Jej wyglądały jak roztopiona, mleczna czekolada. Wręczyłem jej prezent, a ona wymamrotała dziękuję. Wyglądała na trochę oszołomioną. Weszła z powrotem do domu, by wstawić je do wody i po kilku minutach siedzieliśmy już w samochodzie.
- A więc gdzie jedziemy? – zapytała w pewnym momencie.
Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią. No bo co jej powiedzieć? Że jedziemy na festyn i będę pracować, a ona jest po to, by zrobić na złość przeciwnikom i przyciągnąć klientów? Tak, na pewno po tym by było z górki #sarcasm
-
Na festyn – uśmiechnąłem się.
Spojrzałem na nią kątem oka.
Sherean’s POV

Upss…

--------------------------------------------------
Taka rekompensata za to, że poprzedni był do bani. Nie przyzwyczajajcie się, bo nie mam aż tyle czasu by dodawać co dwa dni rozdziały, ale ten miałam napisany ;)
Mam do Was pytanie i jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś takie zadał. Mianowicie: co ile chcielibyście widywać na Sassy Queen nowe rozdziały?
Oczywiście nie dam rady co dzień, czy też co dwa. Liczę na realną propozycję ;3 i oczywiście na komentarze ;3
Buziaki Candice xx.

5 komentarzy:

  1. FDGHJSBFGYU...A rozdziały dodawaj , co tyle ile możesz np. 2 na tydzień, 1 na tydz.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co 3-4 dni dodawaj :D eyy to cos czuje ze w nastepnym bedzie sie dzialo *.* czekam na kolejny <3 widzimy sie jutro na urodzinkach xx

    OdpowiedzUsuń
  3. myśle że co 3-4 dni dasz rade, wierze w ciebie ! Świetny rozdział. Już nie mogę się doczekać na następny. Powodzenia xx. @beyoursolider

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskieeeeeeeeeeeee !! <3 + zapraszam do mnie http://bealriightt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ślicznie i tak ciekawie ♥ uhuhuhuhu

    OdpowiedzUsuń