sobota, 6 lipca 2013

Chapter 1: Prima Balerina

Ze specjalną dedykacją dla mojej niezastąpionej Mery, która zdecydowała się wyemigrować na inny kontynent... love ya, you must remember that ♥
Sherean’s POV

- Sherean! – krzyknęła mała rzucając mi się na szyję.
- Hej Skarbie! Co dziś robiłaś? – spytałam unosząc malutką istotkę do góry.
- Tęskniłam za tobą.
Zaśmiałam się lekko.
- Ja za tobą też.
Zaniosłam ją do mojego samochodu i posadziłam na fotelu pasażera.
Kiedy usiadłam obok, przypomniały mi się słowa Taylor. Nie powinnaś wozić dziecka Ferrari, czyś ty do reszty zgłupiała?! Zaśmiałam się na samo wspomnienie tego jak tłumacze jej, że to nie Ferrari.
- Zabierasz mnie na balet? – spytała swoim słodkim głosikiem.
- Tak Słonko, popatrzę jak tańczysz.
- Yay! – wydała z siebie okrzyk zadowolenia.
Z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Była taka mała i niewinna. Nic nie wiedziała o świecie, nawet nie wiedziała czym się zajmuję. I tak miało zostać. Miała dopiero 6 lat.
Musiałam opanować przyzwyczajenia i trzymać się przepisów drogowych. No prawie. Lily bała się jak prowadziłam za szybko.
Po 10 minutach byłyśmy na miejscu. Weszłyśmy do niewielkiego, dwupiętrowego budynku. Na dole znajdowało się studio tańca. O ile wiem, to jej instruktorka ma na imię Jazzmyn. Szłam z małą za rączkę i uważnie rozglądałam się po wnętrzu. Było tu przytulnie. Cieszyłam się, że moja siostra nie uczęszcza na lekcje do jakiejś obleśnej szopy.
Spokojnie poczekałam aż się przebierze, a potem wkroczyłyśmy na salę pełną luster. Uśmiechnęłam się na sam widok rozradowanej Lilian, podbiegającej do grupki dziewczynek mniej więcej w jej wieku. Powitały się uściskami, ledwie utrzymując siebie nawzajem przy życiu. Wiedziałam, że mój uśmiech jest już w fazie, w której obnażam swoje białe zęby. Cóż na to poradzę? Kocham siostrę ponad życie.
Nagle usłyszałam czyjś głos:
- Ty pewnie jesteś Sherean – był kobiecy.
- Miło cię poznać Jazzmyn – powiedziałam nie odwracając się.
Po chwili dziewczyna stanęła przede mną.
- Skąd…? – spojrzała na mnie podejrzliwie, uśmiechając się mimo to.
- Lustra  – pokazałam rząd swoich bieluśkich zębów.
- Ach – złapała się teatralnie za głowę. – Przyszłaś zobaczyć jak tańczy Lilian? – spytała po  chwili.
- Tak, mam nadzieję, że nie będę przeszkadzać.
- Oczywiście, że nie – znów uśmiech.
Ona była przerażająco miła, a ja nie byłam przyzwyczajona do takich uprzejmości. Przepraszam, ale towarzystwo, w którym przebywam najczęściej, najprawdopodobniej nigdy w życiu nie używało takich zwrotów.
W pewnym momencie podeszła do niej jakaś niska blondynka i o coś zapytała. Przeprosiła mnie i poszła jej pomóc. Ja natomiast udałam się do pomieszczenia, po drugiej stronie weneckich luster. Usiadłam spokojnie na krześle i obserwowałam jak Lily biega po sali. Poważnie, tej małej chyba się nigdy nie kończy energia.
Moją  uwagę przykuł jakiś chłopak, na oko w moim wieku, który właśnie przekroczył próg pomieszczenia i od razu skierował się do Jazzmyn. Nie wyglądał jak prima balerina, więc prawdopodobnie był jej chłopakiem. Przywitał się z nią buziakiem w policzek i chwilę rozmawiali. Szkoda, byłaby niezła zabawa, jeśli wiecie o co mi chodzi.
Po chwili zajęcia się zaczęły i mogłam podziwiać jak młodsza wersja mnie rozciąga się w jasnoróżowych bodach. Uśmiechnęłam się. Zanim zaczął dzwonić mój telefon, mój wzrok padł jeszcze na instruktorkę. Była przerażająco chuda. Serio, co ona bierze?
Spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam szybkim ruchem palca:
- No dawaj – odezwałam się.
- Też cię miło słyszeć Sherean.
- Tak, tak – przewróciłam oczami.
I cisza.
- No dobra jest sprawa.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Tak dobrze znałam Eddy’iego.
- Nigdzie niczego nie dostarczę – gdy wypowiedziałam te słowa, drzwi się otworzyły, ale ja nadal stałam do nich tyłem.
- Ale…
- Żadnych ‘ale’ – przerwałam mu stanowczo. – Nigdzie nie jadę. Jestem z Lily na balecie.
Po drugiej stronie usłyszałam znaczące mruknięcie.
- I nie Eddy, nie jestem w tym stroju – po raz kolejny przewróciłam oczami, choć wiedziałam, że i tak tego nie widzi.
- Kto twoim zdaniem będzie w tym lepszy? – powiedział wreszcie.
Zaśmiałam się lekko.
- Trudno będzie takiego kogoś znaleźć – uśmiech nie schodził z mojej twarzy, oboje wiedzieliśmy, że jestem niezastąpiona. – Wiesz co? – wpadłam na pomysł.
- Hmm?
- Dziś ma przyjść ten nowy, nie?
- No tak.
- On się tym zajmie – tak, mój leniwy tyłek i moje wspaniałe pomysły to doskonałe połączenie.
- Ale…
- Już mówiłam, żadnego ‘ale’ – i się rozłączyłam. Teraz dostawa to już oficjalnie problem tego nowego.
Zablokowałam telefon i odwróciłam się. Przy drzwiach stał ten sam brunet, który witał się z Jazzmyn. Spojrzałam na niego unosząc jedną brew. Lustrowałam go wzrokiem. Nie ma co, ale ta laska ma niezły gust.
- Jesteś strasznie stanowcza – stwierdził. – Chciałbym zobaczyć jak ktoś się z tobą kłóci – uśmiechnął się, nie żeby to był jakiś zły widok.
- Ja też – powiedziałam krótko. – Jeszcze kogoś takiego nie spotkałam, ale jak spotkam to dam ci znać – uśmiechnęłam się promiennie jak to miałam w zwyczaju. Naprawdę, rzadko ktoś się ze mną kłóci. Dyskusja ze mną, jak już dowiedzieli się moi szanowni znajomi, nie ma sensu.
Lustrował mnie wzrokiem dość długo, aż zaczęłam być trochę poirytowana.
- Może zrobisz zdjęcie? – skierował swój wzrok na moją twarz. – Choć twoja dziewczyna chyba nie byłaby zadowolona – uśmiechnęłam się znacząco.
- To nie jest moja dziewczyna i… chętnie – obnażył swoje białe zęby.
Otworzyłam swoje oczy szerzej i patrzyłam jak wyjmuje swojego iPhona. Czy on na serio właśnie robił mi zdjęcie?
- Piękne zdjęcie do kontaktu – patrzył na swoje dzieło. – A więc… jaki masz numer?
Tego jeszcze nie było. Intrygował mnie. To może być ciekawe.
Podyktowałam mu ciąg cyfr.
- A teraz taki niezręczny moment – spojrzał na mnie badawczo jakby chciał odczytać odpowiedź na niezadane jeszcze pytanie z mojej twarzy. – Jak masz na imię?
Zaśmiałam się.
- Sherean – wyciągnęłam do niego dłoń.
On zamiast ją uścisnąć, schylił się i złożył delikatny pocałunek. To tego też nie byłam przyzwyczajona. Czy wszyscy mnie będą dziś zaskakiwać?
Poczułam jak robi mi się cieplej i po raz pierwszy miałam wrażenie, że się rumienię. Ja się nie rumienię! Nigdy!
Starałam się ukryć fakt, że przeszedł mnie przyjemny dreszcz i nawiązałam z nim wzrokowy kontakt. Tak pięknych, brązowych oczu jeszcze nie widziałam.
- Justin – odezwał się wreszcie ujawniając swoje imię.
Justin... ładnie.
-----------------------------------------
No to 1. rozdział mamy za sobą. Mam nadzieję, że się podobał i zostawicie komentarze albo chociaż klikniecie reakcję. Jest to dla mnie bardzo ważne.
Jeśli ktoś chciałby być informowany to można się zapisać w zakładce 'Informowani', byłoby miło.
A kiedy będzie następny rozdział...? To w sumie zależy od Was, ale postaram się nie być wredna dla co po niektórych i wstawić stosunkowo szybko.
Buźki xx.

8 komentarzy:

  1. Awww... Swietnie.. Czekam na nn /Jane <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Informuj mnie, bo idealne :) @Olliiwia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jsyxsdi czytam to już 100 raz wliczając szkice xd i pomyśleć że gdyby nie ja nie pisałabyś blogow ...... KLANIAJCIE MI SIE XD kckckc i to inny kraj nie kontynent ;***/ B.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. znasz moje zdanie bejbeee co do rozdzialu i jest boski i ja chce juz next <3

    OdpowiedzUsuń