Sherean’s POV
Tego co
zobaczyłam po drugiej stronie drzwi zdecydowanie się nie spodziewałam. Tuż
naprzeciwko mnie stał Jake. Okazywał… skruchę? No najprawdopodobniej. Dobrze,
że tak robił. Mogę się założyć, że pobicie Justina było głównie jego
inicjatywą.
- Chcę porozmawiać – oznajmił bez wstępów.
Świetnie, dziś każdy chce rozmawiać.
Nie odezwałam się, ale moją odpowiedzią zostało rozchylenie drzwi i nieme… zaproszenie? Nie, raczej pozwolenie na wejście do środka.
Szedł dobrze mu znaną drogą. Stanął dopiero w salonie. Odwrócił się w moją stronę.
- Chciałem przeprosić.
Świetnie, zapowiada się deja vu.
- Za co?
- Nie powinienem wyżywać się na Bieberze – powiedział ze skruchą. – Ale zrozum, naprawdę mnie zabolało to, że z nim przyszłaś. Myślałem, że jesteśmy razem, że już powoli wracasz do starej Sherean.
Prawda jest taka, że przy nim nigdy nie wracałam do starej Sherean. Nie ważne jak bardzo by się starał. Chyba jeszcze bardziej zabolała by go wiadomość, że właśnie przy Justinie ‘powracam’.
Nie patrzył mi się w oczy, może to i dobrze, bo zobaczyłby je nadal przekrwione.
- Jednak nie żałuję tego co się stało – widziałam jak zaciska szczękę, patrzyłam na niego z nieukrywanym zdziwieniem. – Nie żałuję tego co zrobiłem Bieberowi, żałuję jedynie tego, jak ty na to zareagowałaś. I chciałbym żebyś wiedziała, że będę dążył do tego, by on zniknął.
Prychnęłam.
- No i co ci to da? Powiedz mi?
Wyglądał jak naburmuszone dziecko.
- Zachowujesz się dziecinnie.
- To dlatego, że zależy mi na tobie.
- Ciekawie okazujesz uczucia – rzuciłam sarkastycznie.
- Co cię nagle ugryzło?! Co zrobił ten Bieber, że jesteś tak na niego uczulona!?
Sama nie wiedziałam.
- Nie twoja sprawa!
- Owszem moja! Jesteśmy razem, nie pamiętasz?
Spuściłam wzrok. Nawet nie wiem dlaczego jesteśmy ‘razem’. On zawsze tak mówił, jakby chciał sam siebie do tego przekonać.
- Czasem się zastanawiam dlaczego – powiedziałam cicho, nie patrząc na niego.
Kiedy słowa wypłynęły z moich ust, od razu ich pożałowałam, nawet sama nie wiem dlaczego. Nienawidziłam tych beznadziejnych dni, w których stawałam się tak cholernie uczuciowa, także zwalczałam je jak tylko mogłam.
Mimo, że powiedziałam to cicho, Jake jednak usłyszał. Od razu zauważyłam, że go to zabolało. To właśnie on parę lat temu zakochał się w tej ‘starej’ Sherean i teraz namiętnie próbuje ją odzyskać. Znamy się od dzieciństwa. Patrzył jak dorastam, a potem jak znajduję pierwszą miłość, która nie była nim. A później przyglądał się jak ją tracę i zmieniam się w tą oto Sherean, która stoi przed nim.
- Przepraszam – szepnęłam równie cicho jak poprzednio, a może nawet ciszej.
Spojrzałam na niego, a on utkwił swój wzrok gdzieś za oknem.
- Dlaczego? – powiedział w końcu.
Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam o czym on do mnie mówi.
- Dlaczego nie ja? Czemu jakiś Bieber? – przemawiał przez niego żal, ale również smutek.
Zawsze się taki robił kiedy poruszaliśmy ten temat. On był szczególnie… delikatny.
- To nie tak, to nie Bieber – zaczęłam nieumiejętnie.
- A kto? Kogo jeszcze – z naciskiem na ‘jeszcze’ – wolisz ode mnie? Dlaczego mnie nie chcesz?
Aż mnie serce ściskało, nawet nie wiedziałam jak mu to wszystko przekazać.
- To nie to, że ja nie chcę ciebie… ja chcę po prostu kogoś innego.
Taa… załamka gotowa. Patrzyłam na Jake’a i tylko na nią czekałam.
- Okay.
Że co?!
Nie mogłam uwierzyć, że tak dobrze to znosi. Zawsze był nadzwyczaj uczuciowy.
Widział moją zdziwioną minę.
- Naprawdę. Chcę żebyś była szczęśliwa i wróciła do dawnej siebie. Ja ci tego nie mogę dać, może zrobi to ktoś inny.
Przytuliłam go nagle. Przez pierwsze parę sekund nie wiedział co się dzieje, ale po chwili mocno mnie przytulił. Rzadko kiedy okazywałam tak uczucia, a tego najczęściej mi brakowało. Kiedyś uwielbiałam się przytulać.
- Obyś miał rację – wyszeptałam w jego klatkę piersiową.
- Czyżby wielka Sherean Collins chciała z powrotem być dawną sobą? – udawał wielkie zdziwienie, a ja się zaśmiałam. – Niemożliwe!
Uderzyłam go lekko w klatkę piersiową i znów się zaśmiałam.
- Dziękuję – posłałam mu uśmiech.
- Nie ma za co – też się uśmiechnął.
W tej właśnie chwili ktoś wtargnął do mojego domu. Słychać było głośne krzyki i śmiech. Już za chwilę mogłam zobaczyć Briana z przewieszoną mu przez ramię Lilą. Roześmiałam się.
- To ja nie będę przeszkadzał, lecę – szepnął mi do ucha Jake i ja mu pomachałam zanim zniknął w hallu.
- Przestań ją torturować! – krzyknęłam i od razu zaczęłam się śmiać.
Serio, widok tej dwójki, która nawzajem się łaskocze był niesamowity. Szczególnie dlatego że ten stary koń miał 25 lat, a nasza młodsza siostra o 20 mniej.
- To chodź mi pomóż – krzyknął.
Pobiegłam na kanapę i się dołączyłam.
Po chwili do salonu weszła Hope i pokręciła głową.
- Jak dzieci – udało mi się usłyszeć.
- Chcę porozmawiać – oznajmił bez wstępów.
Świetnie, dziś każdy chce rozmawiać.
Nie odezwałam się, ale moją odpowiedzią zostało rozchylenie drzwi i nieme… zaproszenie? Nie, raczej pozwolenie na wejście do środka.
Szedł dobrze mu znaną drogą. Stanął dopiero w salonie. Odwrócił się w moją stronę.
- Chciałem przeprosić.
Świetnie, zapowiada się deja vu.
- Za co?
- Nie powinienem wyżywać się na Bieberze – powiedział ze skruchą. – Ale zrozum, naprawdę mnie zabolało to, że z nim przyszłaś. Myślałem, że jesteśmy razem, że już powoli wracasz do starej Sherean.
Prawda jest taka, że przy nim nigdy nie wracałam do starej Sherean. Nie ważne jak bardzo by się starał. Chyba jeszcze bardziej zabolała by go wiadomość, że właśnie przy Justinie ‘powracam’.
Nie patrzył mi się w oczy, może to i dobrze, bo zobaczyłby je nadal przekrwione.
- Jednak nie żałuję tego co się stało – widziałam jak zaciska szczękę, patrzyłam na niego z nieukrywanym zdziwieniem. – Nie żałuję tego co zrobiłem Bieberowi, żałuję jedynie tego, jak ty na to zareagowałaś. I chciałbym żebyś wiedziała, że będę dążył do tego, by on zniknął.
Prychnęłam.
- No i co ci to da? Powiedz mi?
Wyglądał jak naburmuszone dziecko.
- Zachowujesz się dziecinnie.
- To dlatego, że zależy mi na tobie.
- Ciekawie okazujesz uczucia – rzuciłam sarkastycznie.
- Co cię nagle ugryzło?! Co zrobił ten Bieber, że jesteś tak na niego uczulona!?
Sama nie wiedziałam.
- Nie twoja sprawa!
- Owszem moja! Jesteśmy razem, nie pamiętasz?
Spuściłam wzrok. Nawet nie wiem dlaczego jesteśmy ‘razem’. On zawsze tak mówił, jakby chciał sam siebie do tego przekonać.
- Czasem się zastanawiam dlaczego – powiedziałam cicho, nie patrząc na niego.
Kiedy słowa wypłynęły z moich ust, od razu ich pożałowałam, nawet sama nie wiem dlaczego. Nienawidziłam tych beznadziejnych dni, w których stawałam się tak cholernie uczuciowa, także zwalczałam je jak tylko mogłam.
Mimo, że powiedziałam to cicho, Jake jednak usłyszał. Od razu zauważyłam, że go to zabolało. To właśnie on parę lat temu zakochał się w tej ‘starej’ Sherean i teraz namiętnie próbuje ją odzyskać. Znamy się od dzieciństwa. Patrzył jak dorastam, a potem jak znajduję pierwszą miłość, która nie była nim. A później przyglądał się jak ją tracę i zmieniam się w tą oto Sherean, która stoi przed nim.
- Przepraszam – szepnęłam równie cicho jak poprzednio, a może nawet ciszej.
Spojrzałam na niego, a on utkwił swój wzrok gdzieś za oknem.
- Dlaczego? – powiedział w końcu.
Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam o czym on do mnie mówi.
- Dlaczego nie ja? Czemu jakiś Bieber? – przemawiał przez niego żal, ale również smutek.
Zawsze się taki robił kiedy poruszaliśmy ten temat. On był szczególnie… delikatny.
- To nie tak, to nie Bieber – zaczęłam nieumiejętnie.
- A kto? Kogo jeszcze – z naciskiem na ‘jeszcze’ – wolisz ode mnie? Dlaczego mnie nie chcesz?
Aż mnie serce ściskało, nawet nie wiedziałam jak mu to wszystko przekazać.
- To nie to, że ja nie chcę ciebie… ja chcę po prostu kogoś innego.
Taa… załamka gotowa. Patrzyłam na Jake’a i tylko na nią czekałam.
- Okay.
Że co?!
Nie mogłam uwierzyć, że tak dobrze to znosi. Zawsze był nadzwyczaj uczuciowy.
Widział moją zdziwioną minę.
- Naprawdę. Chcę żebyś była szczęśliwa i wróciła do dawnej siebie. Ja ci tego nie mogę dać, może zrobi to ktoś inny.
Przytuliłam go nagle. Przez pierwsze parę sekund nie wiedział co się dzieje, ale po chwili mocno mnie przytulił. Rzadko kiedy okazywałam tak uczucia, a tego najczęściej mi brakowało. Kiedyś uwielbiałam się przytulać.
- Obyś miał rację – wyszeptałam w jego klatkę piersiową.
- Czyżby wielka Sherean Collins chciała z powrotem być dawną sobą? – udawał wielkie zdziwienie, a ja się zaśmiałam. – Niemożliwe!
Uderzyłam go lekko w klatkę piersiową i znów się zaśmiałam.
- Dziękuję – posłałam mu uśmiech.
- Nie ma za co – też się uśmiechnął.
W tej właśnie chwili ktoś wtargnął do mojego domu. Słychać było głośne krzyki i śmiech. Już za chwilę mogłam zobaczyć Briana z przewieszoną mu przez ramię Lilą. Roześmiałam się.
- To ja nie będę przeszkadzał, lecę – szepnął mi do ucha Jake i ja mu pomachałam zanim zniknął w hallu.
- Przestań ją torturować! – krzyknęłam i od razu zaczęłam się śmiać.
Serio, widok tej dwójki, która nawzajem się łaskocze był niesamowity. Szczególnie dlatego że ten stary koń miał 25 lat, a nasza młodsza siostra o 20 mniej.
- To chodź mi pomóż – krzyknął.
Pobiegłam na kanapę i się dołączyłam.
Po chwili do salonu weszła Hope i pokręciła głową.
- Jak dzieci – udało mi się usłyszeć.
- Wiesz, że będę
u ciebie spać? – zawołała rozradowana Lilian.
- To super – uśmiechnęłam się przytulając ją do siebie.
Oglądaliśmy ‘Potwory i Spółka’, zawsze śmieszyło mnie to duże zielone oko.
- A zawieziesz mnie na balet?
- Jutro?
- Tak.
- Oczywiście – mała rzuciła mi się na szyję.
- Dobra, to jak śpisz u mnie to idź się już myć – powiedziałam, a ta pobiegła do swojego pokoju i wzięła rzeczy. Co jak co, ale to był wcześniej też jej dom, więc własny pokój miała.
Za jakieś 5 minut mogłam usłyszeć plusk wody. Zapatrzyłam się w przestrzeń.
- Nie mów, że to oglądasz – wyrwał mnie z zamyślenia brat.
- To klasyk – uśmiechnęłam się do niego.
Podał mi kubek czekolady. Kiedy byliśmy mali, zawsze tak właśnie oglądaliśmy bajki. O ile oczywiście nie żarliśmy się w tej chwili.
- A więc Justin, tak? – zaczął ruszać znacząco brwiami, a ja na niego spojrzałam jak na idiotę.
- Ale o czym ty w ogóle mówisz?
- Moja mała Sherean znalazła sobie nową zabaweczkę – połaskotał mnie w brzuch.
Był jednym z niewielu, którym nie przeszkadzała moja ‘zmiana’, wręcz miał z niej pewien ubaw.
- Nie – odpowiedziałam zbyt szybko.
Jego wyraz twarzy się zmienił. Ściągnął brwi.
- Niemożliwe – wytrzeszczył oczy.
- Co?
- Coś do niego masz – znów zaczął ruszać brwiami.
Co on z nimi ma!?
- Nie! – zaprzeczyłam od razu i wstałam z kanapy.
Poszłam do kuchni pogrążona w przemyśleniach. Co ja w życiu robię nie tak? I tak źle, i tak nie dobrze? Ugh…
- On ma rację – głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- To super – uśmiechnęłam się przytulając ją do siebie.
Oglądaliśmy ‘Potwory i Spółka’, zawsze śmieszyło mnie to duże zielone oko.
- A zawieziesz mnie na balet?
- Jutro?
- Tak.
- Oczywiście – mała rzuciła mi się na szyję.
- Dobra, to jak śpisz u mnie to idź się już myć – powiedziałam, a ta pobiegła do swojego pokoju i wzięła rzeczy. Co jak co, ale to był wcześniej też jej dom, więc własny pokój miała.
Za jakieś 5 minut mogłam usłyszeć plusk wody. Zapatrzyłam się w przestrzeń.
- Nie mów, że to oglądasz – wyrwał mnie z zamyślenia brat.
- To klasyk – uśmiechnęłam się do niego.
Podał mi kubek czekolady. Kiedy byliśmy mali, zawsze tak właśnie oglądaliśmy bajki. O ile oczywiście nie żarliśmy się w tej chwili.
- A więc Justin, tak? – zaczął ruszać znacząco brwiami, a ja na niego spojrzałam jak na idiotę.
- Ale o czym ty w ogóle mówisz?
- Moja mała Sherean znalazła sobie nową zabaweczkę – połaskotał mnie w brzuch.
Był jednym z niewielu, którym nie przeszkadzała moja ‘zmiana’, wręcz miał z niej pewien ubaw.
- Nie – odpowiedziałam zbyt szybko.
Jego wyraz twarzy się zmienił. Ściągnął brwi.
- Niemożliwe – wytrzeszczył oczy.
- Co?
- Coś do niego masz – znów zaczął ruszać brwiami.
Co on z nimi ma!?
- Nie! – zaprzeczyłam od razu i wstałam z kanapy.
Poszłam do kuchni pogrążona w przemyśleniach. Co ja w życiu robię nie tak? I tak źle, i tak nie dobrze? Ugh…
- On ma rację – głos wyrwał mnie z zamyślenia.
---------------------------------------------------
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
jak zawsze xx.
To ostatni rozdział przed moim wyjazdem, strasznie się denerwuje ostatnio i mam nadzieję, że przynajmniej rozdział wyszedł względnie.
To co? Do napisania?
Wracam 18, więc rozdział postaram się dodać 19 sierpnia (najprawdopodobniej!)
Buziaki xx.
jak zawsze xx.
To ostatni rozdział przed moim wyjazdem, strasznie się denerwuje ostatnio i mam nadzieję, że przynajmniej rozdział wyszedł względnie.
To co? Do napisania?
Wracam 18, więc rozdział postaram się dodać 19 sierpnia (najprawdopodobniej!)
Buziaki xx.
Candice