wtorek, 6 sierpnia 2013

Chapter 9: Once

Sherean’s POV
- On ma rację – głos wyrwał mnie z zamyślenia.
Należał do Hope.
- Hę?
- Ten cały Justin czy jakkolwiek on się nazywa, wcale nie jest ci obojętny – stwierdziła łagodnym tonem, jak to miała w zwyczaju.
Zawsze była taka opanowana.
- Wątpię – rzuciłam niedbale.
- Oj przestań. Wiem, że teraz masz wszystko gdzieś, ale sama pomyśl. Traktujesz go inaczej niż wszystkich – wzięła łyk ze swojego kubka, oparta o blat w kuchni, nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Sama nie wiem.
- Może to właśnie on pomoże wygrzebać ‘starą’ Sherean?
Nie odpowiedziałam nic, tylko upiłam trochę gorącej czekolady. Nastała cisza. Czemu każdy chce mi wmówić, że mam coś do Justina? Tak nagle. To zaczyna być męczące. Jakby na siłę chcieli mnie o tym przekonać. Jakby wszystko kręciło się wokół odzyskania starej Sherean.
Do kuchni weszła Lily w piżamie.
- Też chcę czekoladę! – krzyknęła naburmuszona.
- Już, już – zaśmiała się Hope.
Ja tylko na nią spojrzałam.
- Co się dzieje Sher? – spytała swoim słodkim głosem.
- Nic się nie dzieje Słoneczko – odstawiłam swój kubek i wzięłam ją na ręce.
Czekałam na małą pod szkołą. Kończyła dopiero za 5 minut. Nie wiedziałam po co tak wcześnie przyszłam, no ale nic. Więcej czasu do przemyśleń. Wbiłam więc wzrok w chodnik i się zawiesiłam. Byłam jak nie w tym świecie, aż pod szkołę nie podjechało nowe auto.
Poznałam je od razu, a serce podskoczyło mi do gardła.
Zaparkował niedaleko mnie, a ja nie miałam pojęcia co robić, więc postanowiłam nie robić nic. Stałam tak jak wcześniej. Oparta o auto i wpatrzona w chodnik. Kątem oka widziałam jak wysiada z samochodu i podchodzi do mnie. Oparł się o auto i podążając moim śladem, skupił wzrok w betonie. Czułam się dziwnie nieswojo.
- Przepraszam – powiedział w końcu, przerywając niezręczną ciszę.
- Nie przepraszaj, nie masz za co.
- Mam. Wyszedłem.
- Nie dziwie ci się.
Ta rozmowa wydawała mi się zbyt lakoniczna, ale lepiej taka niż żeby w ogóle jej nie było.
- Nie. Powinienem zostać – stwierdził i w tej samej chwili zabrzmiał dzwonek.
Nie minęła minuta, a dzieciaki zaczęły wybiegać ze szkoły. W tłumie zaczęłam szukać Lily, w gruncie rzeczy głównie dlatego, że nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Zacznijmy wszystko od nowa – zaproponował zwracając na siebie moją uwagę.
Spojrzałam na niego lekko zdziwiona.
- Justin – wyciągnął rękę.
Zaśmiałam się.
- Sherean – podałam mu rękę, a on tak jak za pierwszym razem, podniósł i złożył pocałunek.
Czułam jak moje policzki zrobiły się cieplejsze.
- Miło mi cię poznać – obnażył zwoje białe zęby w wielki uśmiechu.
- Mi ciebie też.
- Opowiedz mi coś o sobie.
Zaśmiałam się lekko. Ta sytuacja nadal mnie bawiła.
- Hmm… - udawałam, że się zastanawiam i znów zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną.
- Sherean! – nie zdążyłam odpowiedzieć Justinowi, a Lily rzuciła mi się w ramiona.
Wzięłam ją na ręce.
- Cześć Justin – powiedziała, a ja otworzyłam szeroko oczy.
- Skąd…? – zaczęłam, ale Justin mi przerwał.
- Jej instruktorką baletu jest moja siostra. Często przychodzę do niej do pracy.
- No chyba, że tak – uśmiechnęłam się. – I jak było w szkole? – zwróciłam się do Lilian, ale nadal czułam jego wzrok na sobie.
- Nudno – stwierdziła za smutkiem.
Większość dzieci na poziomie mojej siostry jest zachwycone szkołą, no ale cóż. My zawsze musimy być inni.
- To co? Jedziemy na balet?
- Tak! – aż jej oczy zabłysły.
Zaśmiałam się i spojrzałam przepraszająco na Justina. Nawet miło się rozmawiało.
- Chętnie zobaczę się z siostrą – uśmiechnął się, na co ja zrobiłam to samo.
Justin’s POV
- Hej Jaz! – zawołałem już od progu.
- Hej braciszku, co ty tu robisz? – uśmiechnęła się widocznie zaskoczona moimi odwiedzinami.
- To już nie mogę odwiedzić własnej siostry? – spytałem urażony trzymając się za piersi na wysokości serca.
Spojrzała w stronę wejścia i zobaczyła Sherean razem z jej młodszą wersją.
- Ach, już rozumiem – zmierzwiła mi włosy.
- Ej!
- No już kochasiu – zaśmiała się.
- To nie tak.
- Zawsze tak mówisz, a potem jest tak samo.
- Nic na to nie poradzę.
Czułem się jakby odgrywała teraz rolę mojej matki.
Jazzmyn popatrzyła na Sher i chwilę ją obserwowała.
- Coś czuję, że z nią jednak będzie inaczej – spojrzałem na nią. – Znam się na ludziach, powinieneś mnie kiedyś wreszcie posłuchać! – oburzyła się, a ja się zaśmiałem.
Nie wińcie mnie, to naprawdę zabawnie wygląda.
- Posłucham – popatrzyłem na Sher.
- Taa, i chyba tylko dlatego, że radzę ci to samo, co sam byś zrobił – przewróciła oczami.
Collins już nie było, a do sali przybywało coraz więcej dziewczynek.
- Dobra, robi się tłoczno, a ty masz robotę. Zaczekam na ciebie i razem pojedziemy do domu.
Popatrzyła na mnie znacząco.
- Okay – powiedziała w końcu z założonymi rękoma.
Zaśmiałem się i już miałem iść do wyjścia, kiedy na kogoś wpadłem. To małe stworzonko przytuliło się do mnie. Spojrzałem na dół, a tam Lilian – mała Sher.
- Hej mała, co się stało?
Nawet na mnie nie spojrzała.
- Dziękuję – wymamrotała w moje spodnie.
Zmarszczyłem brwi.
- Za co? – automatycznie położyłem swoje dłonie na jej plecach.
- Dzięki tobie Sher znowu się uśmiecha.
Uśmiechnąłem się na samą myśl, że ta mała aż tak troszczy się o starszą siostrę. Kucnąłem naprzeciwko niej.
- Nie ma za co.
Musnąłem jej nosek palcem, a ona śmiesznie go zmarszczyła i pobiegła do koleżanek. Spojrzałem na lustro, po drugiej stronie którego musiała stać Sherean. Byłem ciekawy czy to widziała.
Sherean’s POV

To był niezwykle uroczy widok. Moja młodsza siostra przytulająca się do Justina. Mimowolnie się uśmiechałam.
- Hej – powiedziałam, kiedy tylko wszedł do pomieszczenia.
- Hej – podszedł do mnie i patrzyliśmy się oboje jak to jego siostra zaczyna zajęcia.
Z mojej twarzy nie znikał uśmiech.
- Widziałaś? – spytał w końcu, a ja tylko pokiwałam głową.
- Masz uroczą siostrę – spojrzałam na niego. – Jesteście strasznie podobne – stwierdził po chwili.
Poniekąd mogłam to uznać za komplement.
Popatrzyłam na niego. Nasze oczy się spotkały. Byłam pod wrażeniem głębi jego czekoladowych tęczówek. Hipnotyzowały. Jakby cały świat wirował. Nie wiedziałam co się dzieje. Tylko raz w życiu czułam coś takiego. Raz.
 
------------------------------------------
Pozdrowienia ze słonecznej Bułgarii! Znalazłam wifi i dzięki zapisanemu rozdziałowi, opublikowałam następny! Oh yeah!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
z resztą jak zawsze.
Następny będzie jak wróce.
Buziaki
Candice

 

5 komentarzy:

  1. aww kocham kocham kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Od razu jak wróciłam od dentysty ze znieczuleniem jeszcze, zobaczyłam, ze jest nowy rozdział. Prawie się uśmiechnęłam, ale nie mogę :)))) UWIELBIAM CIEBIE I TWOJE OPOWIADANIE xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww ♥♥♥ Też tak chcę !!!

    OdpowiedzUsuń